wtorek, 14 października 2014

Rozdział 005.

Usiadłam na kanapie widząc nadawcę sms'a. Czego on ode mnie znowu chce? Nie rozumie, że nie mam ochoty z nim pisać? W każdym razie, kliknęłam i natychmiast wyświetliła mi się wiadomość.
"Cześć Chanel, wcześniej do Ciebie pisałem, ale nie odpisałaś mi, może nie doszło do Ciebie.. Ale chcę Ci powiedzieć, że w przyszłym tygodniu wpadam do Cambridge, myślę, że się spotkamy i pogadamy. Mam praktyki hotelarskie i będę na miesiąc u rodziny kolegi, trzymaj się mała;)"
- Cooo? - otworzyłam szeroko buzie. - To nie może się dziać naprawdę. - szepnęłam.
Specjalnie nie odpisuje mu, nie dzwonie, nie mówiłam po naszym rozstaniu nawet zwykłego "cześć", żeby się odczepił, a on ciągle powraca! Poddaje się... Co ma być to będzie.
Odpisałam mu zwyczajne "Ok", aby dał mi spokój następnym razem, chociaż szczerze wątpie...
Spojrzałam na zegarek, na którym widniała 16.30. 
- Hm, zaraz przyjdą chłopaki. - mruknęłam.
- Matthias, Thomas! - krzyknęłam. - Lekcje zrobione? - zapytałam.
- Tak, jak chcesz to chodź sprawdzić. - odpowiedzieli.
- Później zajrzę, a teraz chodźcie na dół, zaraz Jaxon przyjdzie. - powiadomiłam ich.
Szybkim krokiem chłopcy zeszli na dół i poszli za mną do kuchni. 
- Jak przyjdzie Jaxon to macie się grzecznie zachowywać, jasne? - nakazałam. - Nie mam zamiaru interweniować. Jeśli będzie chciał się czymś pobawić to po prostu mu to dajcie, ale zabawkę rzecz jasna. - poprawiłam.
Chłopcy tylko kiwnęli głowami i popędzili na górę do swojego pokoju. Ja zatem wstawiłam wodę na herbatę i wyjęłam z szafki różnego rodzaju słodkości układając je w salonie na stoliku. Chwilę potem usłyszałam dzwonek do drzwi. Nieoczekiwanie nagle serce zaczęło bić szybciej i ręce jakby się pociły. Czy ja się stresuje? Ale... To nie jest randka... Prawda?
Powolnym krokiem podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- No cześć. - przywitał się Justin.
- Hej, wejdźcie. - delikatnie się uśmiechnęłam.
Chłopcy posłusznie weszli do środka.
- Zapraszam do salonu. Yyy, Jaxon jeżeli chcesz iść do młodych to są na górze, na pewno usłyszysz ich krzyki. - zaśmiałam się.
Chłopiec tylko pokiwał głową, szepnął coś do Justina i poszedł na góre.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Wiesz... Herbata może być. - puścił oczko.
Po zrobieniu herbaty zaniosłam ją do chłopaka i odstawiłam na stoliku. Sama zaś usiadłam na fotelu naprzeciwko niego upijając łyk napoju.
- Co Jaxon Ci tam szeptał? - zaśmiałam się poruszając brwiami.
Chłopak się tylko zaśmiał.
- Nie chcesz wiedzieć, może kiedyś Ci powiem. - ukazał swoje białe zęby.
- Nie nudzisz się tu sama jak nie chodzisz jeszcze do szkoły? - Justin rozejrzał się po mieszkaniu i zapytał.
- Wiesz co? Strasznie się nudzę... - mruknęłam. - Przeważnie jest tak, że kiedy wstaję to już jestem sama. Mama zazwyczaj jest w pracy, a chłopcy w szkole... - rzekłam.
- To w każdej chwili możesz się do mnie zgłosić, zagospodarujemy jakoś ten czas. - zaśmiał się.
- Taak, a Twoja szkoła? - zapytałam.
- Do szkoły będę musiał chodzić systematycznie w następnym roku, ten się nie liczy. - wytknął język.
Przewróciłam oczami.
- Czyli jak mam rozumieć to zagospodarowanie czasu? - uśmiechnęłam się.
- Hm, no wiesz... Jeśli na przykład teraz mi powiesz, że jutro nie wiesz, co będziesz robić, to ja z miłą chęcią się Tobą zajmę. - uśmiechnął się niewinnie. 
Parsknęłam śmiechem.
- To znaczy wiesz o czym mówię. - chłopak natychmiast się poprawił i zaczął gładzić się po głowie.
Oho, chyba go zawstydziłam. 1:0 dla Chanel!
- Spokojnie, rozumiem. - zaśmiałam się. - Więc, co lubisz robić w wolnym czasie? - zapytałam zmieniając temat.
- Cóż... Różne rzeczy, tylko sobie nie skojarz tego. - zaśmiał się.
- Haha, czyli? - zaczęłam się droczyć.
- No gram na PS, gram w kosza, jeżdżę autem, na pewno coś jeszcze się znajdzie. - rozluźnił się. - A Ty?
- Ja? Oglądam filmy, gram trochę w siatkówkę, biegam, to znaczy biegałam... - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Dlaczego już nie biegasz? - zapytał i utkwił wzrok we mnie.
- Długa historia... Mam jakieś problemy z głową i każdy lekarz nie wie, co mi jest, ale każą się oszczędzać i jak najmniej wysiłku. - mruknęłam.
- Każda laska w szkole znając życie by Ci zazdrościła. - zadrwił.
- Co? Dlaczego? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Wszystkie chcą być piękne cały czas, a jak im się powie o bieganiu czy grze w kosza, to od razu wymyślają różne choroby jakie ich doświadczyły, żeby tylko nie grać. Są straszne. - przewrócił oczami.
- Rozumiem. - uśmiechnęłam się.
Rozmawialiśmy tak chyba z 2 godziny, aż w końcu Justin zaproponował grę na PS, oczywiście nie miałam nic przeciwko, tylko problem w tym, że to zazwyczaj chłopcy grają, a ja się tylko przyglądam. Po prostu nie umiem grać.
- Co powiesz na siatkówkę? - zaproponował.
Świetnie, jeszcze dostanę baty grając w siatkę...
- No okej. - odpowiedziałam po dłuższym zastanowieniu.
Chłopak włączył grę i pokazał mi, co, jak i gdzie mam przyciskać. To zbyt skomplikowane, za dużo guzików, a tak mało czasu na reakcję.
- Ja nie umiem. - mruknęłam.
- Heej, mała, wszystkie da się nauczyć, chodź tu. - poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłam koło niego,  a on dalej tłumaczył mi jak się tym posługiwać.
Jakieś 20 minut później stwierdziłam, że się do tego nie nadaję. Przegrywałam siedemnastoma punktami, a chłopak bezczelnie się ze mnie nabijał.
- Zobaczymy kto się jeszcze będzie śmiał ostatni. - wystawiłam język.
Justin pokiwał tylko przecząco głową i skończył seta wygrywając ze mną do 8 bodajże.
- Świetny wynik Cyrus. - zaśmiał się.
- Po nazwisku to po pysku. - udałam obrażoną i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Oj no weź, następnym razem pójdzie Ci lepiej, a jak nie to dam Ci wygrać. - zaśmiał się i zbliżył do mnie.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo.
- No proszę Chanel, chodź, obejrzymy jakiś film. - prosił.
- Pod warunkiem, że horror. - odpowiedziałam.
- Już Cię lubię. - uśmiechnął się i od razu zaczął szukać filmu.
- Może Kronika Opętania? - zapytał.
- Nie oglądałam, więc czemu nie. - delikatnie się uśmiechnęłam.
W międzyczasie, gdy chłopak próbował włączyć film, ja poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia popcornu. Po 5 minutach wróciłam do salonu, a chłopak dumny z siebie usiadł wygodnie na dywanie czekając na mnie.
Mówiąc szczerze to film był naprawdę przerażający, a gdy spoglądałam na chłopaka, on nie wyrażał żadnych emocji strachu, zachwytu czy czegokolwiek, po prostu nic...
- Wiem, że na mnie zerkasz. - stwierdził uśmiechając się.
- Co? O czym Ty mówisz... Film oglądam. - czułam jak moja twarz przybrała różowy kolor.
Chłopak tylko się zaśmiał i wziął garść popcornu z czego jeden wrzucił mi do stanika. 
- Poważnie? - zapytałam spoglądając na niego.
- Jeśli chcesz to mogę go wyjąć, nie ma problemu. - uśmiechnął się lubieżnie.
- Nie, nie. Spokojnie, poradzę sobie. - rzekłam i wyjęłam popcorn tak, aby niczego nie widział.
Następnie chcąc mu się odwdzięczyć, wzięłam pozostały popcorn z miski i wsypałam mu za koszulkę, a okruszki na włosy. Widząc jego reakcje szybko wstałam i stanęłam za stołem śmiejąc się.
- Takie to śmieszne? - zapytał otrzepując się.
- Według mnie tak Panie Justinie Drew Bieber. - zaśmiałam się.
- Uu, teraz się módl, żebyś przeżyła. - poruszył brwiami i zmierzył w moim kierunku.
Widząc jego minę zaczęłam się cofać i wpadłam na szafkę, przez co się przewróciłam. Chłopak korzystając z sytuacji podbiegł i bezczelnie usiadł na mnie.
- Justin zejdź, jesteś ciężki. - zaczęłam go z siebie spychać śmiejąc się.
- Ale ja nie mam takiego zamiaru, póki co. - zaczął się ze mną droczyć i łaskotać.
- Justin nie, proszę, nie łaskocz. - śmiałam się próbując go przekonać.
- Ale najpierw powiedz, kto jest najprzystojniejszym, najseksowniejszym facetem. - śmiał się dalej mnie łaskocząc.
- Najprzystojniejszym, najbardziej seksownym facetem jest... Jest... - nie mogąc nic powiedzieć dalej się śmiałam.
- Dobra, już Cię wymęczyłem i uznajmy, że powiedziałaś moje imię. - chłopak zszedł ze mnie i podał mi rękę.
- Najprzystojniejszym, najbardziej seksownym facetem... Na pewno nie jesteś Ty. - zaśmiałam się i uciekłam w kierunku kuchni.
Justin chwilę potem był już w pomieszczeniu, ja byłam zaś po drugiej stronie lady. Nie zauważając jak chłopak zwinnie się przemieszczał, kilka sekund później był już przede mną.
- No więc... Wracamy do punktu wyjścia, czy powiesz kto jest tym facetem, ale tym razem właściwą odpowiedź chcę usłyszeć. - stanął przede mną i mruknął.
- Hm, powiedzmy, że ja to wiem i ty również, więc po co mam to mówić? - uśmiechnęłam się przygryzając wargę.
- Nie przygryzaj wargi. - szepnął.
O kurcze, to chyba na niego działa. A on działa na mnie...
- No to w takim razie powiedzmy, że ja nie wiem, co ty myślisz, a chciałbym się dowiedzieć. - uśmiechnął się odgarniając kosmyk włosów z mojego policzka.
- Najprzystojniejszym, najseksowniejszym facetem... - nie dokończyłam, ponieważ chłopak delikatnie i czule musnął moje usta, a ja stałam w bezruchu.
- Jesteś Ty... - dodałam uśmiechając się, gdy chłopak przerwał pocałunek.
- Przepraszam. - zerknął na mnie i zaczął gładzić się po karku. 
On chyba żałuje tej sytuacji...
Uniosłam jego podbródek do góry i spojrzałam w czekoladowe oczy.
- Nic się nie stało, spokojnie. - delikatnie się uśmiechnęłam.
- To za szybko się stało, przepraszam. Lepiej będzie jeśli pójdziemy już. - szepnął i odsunął się.
- Jaxon! - krzyknął, a jego młodszy brat natychmiast zszedł z góry.
- Idziemy do domu, jutro idziesz do szkoły. - mruknął i pomógł ubrać się chłopcu.
- Pa Chanel. - odpowiedział smutny Jaxon.
- Narazie Chan. - odpowiedział i natychmiast wyszedł z mieszkania.
Nie wiedziałam, co się stało... Dlaczego tak zareagował? To moja wina?  Co takiego zrobiłam, albo czego nie zrobiłam?
- Gdzie Jaxon? - chłopcy stali na schodach i spoglądali na mnie.
- Poszedł do domu, jutro szkoła... A wy teraz migiem do łazienki i do spania. - rzuciłam i poszłam do kuchni.
Usiadłam na kuchennym krześle myśląc dlaczego tak zareagował... Może dlatego, że nie odwzajemniłam pocałunku? Właściwie czy ten pocałunek powinien mieć w ogóle miejsce? Może dlatego tak szybko wyszedł. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się odezwie...




CZYTASZ?=SKOMENTUJ!

Wszelkie pytania kierujcie na aska podanego wyżej.
Rozdział średnio mi się podoba.
Na około 50 osób, które są informowane miło byłoby, 
gdyby połowa chociaż skomentowała.

8 komentarzy:

  1. Jeju idealny:( Justin to taki słooooodziak. Czekam na nn i życzę weny!:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przeczytałam wszystkiego, ale bardzo mi się spodobało.

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku świetne, robi sie coraz ciekawiej

    OdpowiedzUsuń
  4. Cały czas miałam uśmiech na twarzy. Rozdział bardzo mi się podoba i czekam na ciąg dalszy :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Twoje opowiadania *-* bardzo wciagajace. / malinowaJudi

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, przez takie opowiadania zaczynam lubić Justina, naawh :3
    Swietny rozdział, biorę się za czytanie następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Aww genialny! Zwłaszcza akcja z poprornem. Ale czemu sobie poszedł? Może ma dziewczynę ;o Hahaha :D
    /Lulu

    OdpowiedzUsuń