Usiadłam na kanapie widząc nadawcę sms'a. Czego on ode mnie znowu chce? Nie rozumie, że nie mam ochoty z nim pisać? W każdym razie, kliknęłam i natychmiast wyświetliła mi się wiadomość.
"Cześć Chanel, wcześniej do Ciebie pisałem, ale nie odpisałaś mi, może nie doszło do Ciebie.. Ale chcę Ci powiedzieć, że w przyszłym tygodniu wpadam do Cambridge, myślę, że się spotkamy i pogadamy. Mam praktyki hotelarskie i będę na miesiąc u rodziny kolegi, trzymaj się mała;)"
- Cooo? - otworzyłam szeroko buzie. - To nie może się dziać naprawdę. - szepnęłam.
Specjalnie nie odpisuje mu, nie dzwonie, nie mówiłam po naszym rozstaniu nawet zwykłego "cześć", żeby się odczepił, a on ciągle powraca! Poddaje się... Co ma być to będzie.
Odpisałam mu zwyczajne "Ok", aby dał mi spokój następnym razem, chociaż szczerze wątpie...
Spojrzałam na zegarek, na którym widniała 16.30.
- Hm, zaraz przyjdą chłopaki. - mruknęłam.
- Matthias, Thomas! - krzyknęłam. - Lekcje zrobione? - zapytałam.
- Tak, jak chcesz to chodź sprawdzić. - odpowiedzieli.
- Później zajrzę, a teraz chodźcie na dół, zaraz Jaxon przyjdzie. - powiadomiłam ich.
Szybkim krokiem chłopcy zeszli na dół i poszli za mną do kuchni.
- Jak przyjdzie Jaxon to macie się grzecznie zachowywać, jasne? - nakazałam. - Nie mam zamiaru interweniować. Jeśli będzie chciał się czymś pobawić to po prostu mu to dajcie, ale zabawkę rzecz jasna. - poprawiłam.
Chłopcy tylko kiwnęli głowami i popędzili na górę do swojego pokoju. Ja zatem wstawiłam wodę na herbatę i wyjęłam z szafki różnego rodzaju słodkości układając je w salonie na stoliku. Chwilę potem usłyszałam dzwonek do drzwi. Nieoczekiwanie nagle serce zaczęło bić szybciej i ręce jakby się pociły. Czy ja się stresuje? Ale... To nie jest randka... Prawda?
Powolnym krokiem podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- No cześć. - przywitał się Justin.
- Hej, wejdźcie. - delikatnie się uśmiechnęłam.
Chłopcy posłusznie weszli do środka.
- Zapraszam do salonu. Yyy, Jaxon jeżeli chcesz iść do młodych to są na górze, na pewno usłyszysz ich krzyki. - zaśmiałam się.
Chłopiec tylko pokiwał głową, szepnął coś do Justina i poszedł na góre.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Wiesz... Herbata może być. - puścił oczko.
Po zrobieniu herbaty zaniosłam ją do chłopaka i odstawiłam na stoliku. Sama zaś usiadłam na fotelu naprzeciwko niego upijając łyk napoju.
- Co Jaxon Ci tam szeptał? - zaśmiałam się poruszając brwiami.
Chłopak się tylko zaśmiał.
- Nie chcesz wiedzieć, może kiedyś Ci powiem. - ukazał swoje białe zęby.
- Nie nudzisz się tu sama jak nie chodzisz jeszcze do szkoły? - Justin rozejrzał się po mieszkaniu i zapytał.
- Wiesz co? Strasznie się nudzę... - mruknęłam. - Przeważnie jest tak, że kiedy wstaję to już jestem sama. Mama zazwyczaj jest w pracy, a chłopcy w szkole... - rzekłam.
- To w każdej chwili możesz się do mnie zgłosić, zagospodarujemy jakoś ten czas. - zaśmiał się.
- Taak, a Twoja szkoła? - zapytałam.
- Do szkoły będę musiał chodzić systematycznie w następnym roku, ten się nie liczy. - wytknął język.
Przewróciłam oczami.
- Czyli jak mam rozumieć to zagospodarowanie czasu? - uśmiechnęłam się.
- Hm, no wiesz... Jeśli na przykład teraz mi powiesz, że jutro nie wiesz, co będziesz robić, to ja z miłą chęcią się Tobą zajmę. - uśmiechnął się niewinnie.
Parsknęłam śmiechem.
- To znaczy wiesz o czym mówię. - chłopak natychmiast się poprawił i zaczął gładzić się po głowie.
Oho, chyba go zawstydziłam. 1:0 dla Chanel!
- Spokojnie, rozumiem. - zaśmiałam się. - Więc, co lubisz robić w wolnym czasie? - zapytałam zmieniając temat.
- Cóż... Różne rzeczy, tylko sobie nie skojarz tego. - zaśmiał się.
- Haha, czyli? - zaczęłam się droczyć.
- No gram na PS, gram w kosza, jeżdżę autem, na pewno coś jeszcze się znajdzie. - rozluźnił się. - A Ty?
- Ja? Oglądam filmy, gram trochę w siatkówkę, biegam, to znaczy biegałam... - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Dlaczego już nie biegasz? - zapytał i utkwił wzrok we mnie.
- Długa historia... Mam jakieś problemy z głową i każdy lekarz nie wie, co mi jest, ale każą się oszczędzać i jak najmniej wysiłku. - mruknęłam.
- Każda laska w szkole znając życie by Ci zazdrościła. - zadrwił.
- Co? Dlaczego? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Wszystkie chcą być piękne cały czas, a jak im się powie o bieganiu czy grze w kosza, to od razu wymyślają różne choroby jakie ich doświadczyły, żeby tylko nie grać. Są straszne. - przewrócił oczami.
- Rozumiem. - uśmiechnęłam się.
Rozmawialiśmy tak chyba z 2 godziny, aż w końcu Justin zaproponował grę na PS, oczywiście nie miałam nic przeciwko, tylko problem w tym, że to zazwyczaj chłopcy grają, a ja się tylko przyglądam. Po prostu nie umiem grać.
- Co powiesz na siatkówkę? - zaproponował.
Świetnie, jeszcze dostanę baty grając w siatkę...
- No okej. - odpowiedziałam po dłuższym zastanowieniu.
Chłopak włączył grę i pokazał mi, co, jak i gdzie mam przyciskać. To zbyt skomplikowane, za dużo guzików, a tak mało czasu na reakcję.
- Ja nie umiem. - mruknęłam.
- Heej, mała, wszystkie da się nauczyć, chodź tu. - poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłam koło niego, a on dalej tłumaczył mi jak się tym posługiwać.
Jakieś 20 minut później stwierdziłam, że się do tego nie nadaję. Przegrywałam siedemnastoma punktami, a chłopak bezczelnie się ze mnie nabijał.
- Zobaczymy kto się jeszcze będzie śmiał ostatni. - wystawiłam język.
Justin pokiwał tylko przecząco głową i skończył seta wygrywając ze mną do 8 bodajże.
- Świetny wynik Cyrus. - zaśmiał się.
- Po nazwisku to po pysku. - udałam obrażoną i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Oj no weź, następnym razem pójdzie Ci lepiej, a jak nie to dam Ci wygrać. - zaśmiał się i zbliżył do mnie.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo.
- No proszę Chanel, chodź, obejrzymy jakiś film. - prosił.
- Pod warunkiem, że horror. - odpowiedziałam.
- Już Cię lubię. - uśmiechnął się i od razu zaczął szukać filmu.
- Może Kronika Opętania? - zapytał.
- Nie oglądałam, więc czemu nie. - delikatnie się uśmiechnęłam.
W międzyczasie, gdy chłopak próbował włączyć film, ja poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia popcornu. Po 5 minutach wróciłam do salonu, a chłopak dumny z siebie usiadł wygodnie na dywanie czekając na mnie.
Mówiąc szczerze to film był naprawdę przerażający, a gdy spoglądałam na chłopaka, on nie wyrażał żadnych emocji strachu, zachwytu czy czegokolwiek, po prostu nic...
- Wiem, że na mnie zerkasz. - stwierdził uśmiechając się.
- Co? O czym Ty mówisz... Film oglądam. - czułam jak moja twarz przybrała różowy kolor.
Chłopak tylko się zaśmiał i wziął garść popcornu z czego jeden wrzucił mi do stanika.
- Poważnie? - zapytałam spoglądając na niego.
- Jeśli chcesz to mogę go wyjąć, nie ma problemu. - uśmiechnął się lubieżnie.
- Nie, nie. Spokojnie, poradzę sobie. - rzekłam i wyjęłam popcorn tak, aby niczego nie widział.
Następnie chcąc mu się odwdzięczyć, wzięłam pozostały popcorn z miski i wsypałam mu za koszulkę, a okruszki na włosy. Widząc jego reakcje szybko wstałam i stanęłam za stołem śmiejąc się.
- Takie to śmieszne? - zapytał otrzepując się.
- Według mnie tak Panie Justinie Drew Bieber. - zaśmiałam się.
- Uu, teraz się módl, żebyś przeżyła. - poruszył brwiami i zmierzył w moim kierunku.
Widząc jego minę zaczęłam się cofać i wpadłam na szafkę, przez co się przewróciłam. Chłopak korzystając z sytuacji podbiegł i bezczelnie usiadł na mnie.
- Justin zejdź, jesteś ciężki. - zaczęłam go z siebie spychać śmiejąc się.
- Ale ja nie mam takiego zamiaru, póki co. - zaczął się ze mną droczyć i łaskotać.
- Justin nie, proszę, nie łaskocz. - śmiałam się próbując go przekonać.
- Ale najpierw powiedz, kto jest najprzystojniejszym, najseksowniejszym facetem. - śmiał się dalej mnie łaskocząc.
- Najprzystojniejszym, najbardziej seksownym facetem jest... Jest... - nie mogąc nic powiedzieć dalej się śmiałam.
- Dobra, już Cię wymęczyłem i uznajmy, że powiedziałaś moje imię. - chłopak zszedł ze mnie i podał mi rękę.
- Najprzystojniejszym, najbardziej seksownym facetem... Na pewno nie jesteś Ty. - zaśmiałam się i uciekłam w kierunku kuchni.
Justin chwilę potem był już w pomieszczeniu, ja byłam zaś po drugiej stronie lady. Nie zauważając jak chłopak zwinnie się przemieszczał, kilka sekund później był już przede mną.
- No więc... Wracamy do punktu wyjścia, czy powiesz kto jest tym facetem, ale tym razem właściwą odpowiedź chcę usłyszeć. - stanął przede mną i mruknął.
- Hm, powiedzmy, że ja to wiem i ty również, więc po co mam to mówić? - uśmiechnęłam się przygryzając wargę.
- Nie przygryzaj wargi. - szepnął.
O kurcze, to chyba na niego działa. A on działa na mnie...
- No to w takim razie powiedzmy, że ja nie wiem, co ty myślisz, a chciałbym się dowiedzieć. - uśmiechnął się odgarniając kosmyk włosów z mojego policzka.
- Najprzystojniejszym, najseksowniejszym facetem... - nie dokończyłam, ponieważ chłopak delikatnie i czule musnął moje usta, a ja stałam w bezruchu.
- Jesteś Ty... - dodałam uśmiechając się, gdy chłopak przerwał pocałunek.
- Przepraszam. - zerknął na mnie i zaczął gładzić się po karku.
On chyba żałuje tej sytuacji...
Uniosłam jego podbródek do góry i spojrzałam w czekoladowe oczy.
- Nic się nie stało, spokojnie. - delikatnie się uśmiechnęłam.
- To za szybko się stało, przepraszam. Lepiej będzie jeśli pójdziemy już. - szepnął i odsunął się.
- Jaxon! - krzyknął, a jego młodszy brat natychmiast zszedł z góry.
- Idziemy do domu, jutro idziesz do szkoły. - mruknął i pomógł ubrać się chłopcu.
- Pa Chanel. - odpowiedział smutny Jaxon.
- Narazie Chan. - odpowiedział i natychmiast wyszedł z mieszkania.
Nie wiedziałam, co się stało... Dlaczego tak zareagował? To moja wina? Co takiego zrobiłam, albo czego nie zrobiłam?
- Gdzie Jaxon? - chłopcy stali na schodach i spoglądali na mnie.
- Poszedł do domu, jutro szkoła... A wy teraz migiem do łazienki i do spania. - rzuciłam i poszłam do kuchni.
Usiadłam na kuchennym krześle myśląc dlaczego tak zareagował... Może dlatego, że nie odwzajemniłam pocałunku? Właściwie czy ten pocałunek powinien mieć w ogóle miejsce? Może dlatego tak szybko wyszedł. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się odezwie...
CZYTASZ?=SKOMENTUJ!
Wszelkie pytania kierujcie na aska podanego wyżej.
Rozdział średnio mi się podoba.
Na około 50 osób, które są informowane miło byłoby,
gdyby połowa chociaż skomentowała.
Jeju idealny:( Justin to taki słooooodziak. Czekam na nn i życzę weny!:*
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam wszystkiego, ale bardzo mi się spodobało.
OdpowiedzUsuńświetny, czekam nn:)
OdpowiedzUsuńjejku świetne, robi sie coraz ciekawiej
OdpowiedzUsuńCały czas miałam uśmiech na twarzy. Rozdział bardzo mi się podoba i czekam na ciąg dalszy :))
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadania *-* bardzo wciagajace. / malinowaJudi
OdpowiedzUsuńJejku, przez takie opowiadania zaczynam lubić Justina, naawh :3
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział, biorę się za czytanie następnego :*
Aww genialny! Zwłaszcza akcja z poprornem. Ale czemu sobie poszedł? Może ma dziewczynę ;o Hahaha :D
OdpowiedzUsuń/Lulu