Obudziły mnie promienie światła wyłaniające się zza firanki. Leniwie się przeciągnęłam i usniosłam do góry powieki. Obok mojego łóżka zobaczyłam mamę. Spoglądała na mnie matczynym spojrzeniem i gładziła moje knykcie. To nie było spojrzenie jak inne, miało w sobie coś, czego nie potrafię opisać. Przeraziłam się.
- Cześć córciu. - szepnęła. - Jak się czujesz? - zapytała z troską.
- Jest w porządku. Jak moje wyniki? - zapytałam od razu, gdy przypomniała mi się wczorajsza sytuacja.
- Twoje wyniki nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Mimo wszystko lekarze starają się dalej ustalić przyczynę bólu. - skinęłam głową dając znak, że rozumiem.
- A jak twoja głowa? Nie boli już? - zapytała.
Chwilę się zastanowiłam nad odpowiedzią.
- Nie, nic nie czuję. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. - Za to jestem bardzo głodna. - zaśmiałam się.
- Musisz jeszcze się wstrzymać słonko, zaraz przyjdzie pielęgniarka, aby zmienić kroplówkę.
Czy wspominałam, że wczorajsze spotkanie z igłą było dla mnie wielką traumą? Nie mogę znieść ich widoku. Są straszne, a pielęgniarki to znieczulice...
- Oh, no dobrze... - przygryzłam wargę.
Po niecałych pięciu minutach do sali weszła rudowłosa kobieta, mniemam, że pielęgniarka. Po zmienionej kroplówce opuściła pomieszczenie, a ja w końcu mogłam zjeść śniadanie.
Po skończonym posiłku dołączyli do nas moi bracia. Cały czas pytali, co mi się stało, dlaczego tu jestem, kiedy pójdę do domu. Cieszyłam się z ich wizyty. Mama powiedziała, że jeśli dzisiaj mnie wypuszczą, a istnieje taka możliwość, to pojedziemy do tutejszej galerii. Pierwsze co to zdziwiłam się, że w Cambridge jest galeria handlowa.
Kilka godzin później zostałam przewieziona na kolejne prześwietlenie i podane mi kolejne środki przeciwbólowe. To stawało się coraz bardziej męczące... Następnie wróciłam do sali, gdzie czekała na mnie mama z torbą, w której jak sądzę były moje rzeczy.
- Wracam do domu? - zapytałam z nadzieją.
- Tak, lekarz nie widzi żadnych przeciwwskazań, ale musisz się oszczędzać. - pogroziła palcem. - Za trzy dni będą kolejne wyniki, więc tu wrócimy. - odparła.
Tylko przytaknęłam i zabrałam się za przebieranie ze szpitalnej piżamy. Gdy byłam już gotowa, zostałam wypisana i czym prędzej ruszyłam w kierunku samochodu.
Kilkanaście minut później zgodnie z obietnicą byliśmy już pod galerią handlową. Miałam w planach obejście całego budynku, co do sklepu.
- To gdzie najpierw? - spytała kobieta.
- Pytasz jakbyś mnie nie znała. - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę najbliższego butiku.
Mama tylko pokręciła głową i ruszyła za mną.
Gdy weszłam do środka od razu rzuciły mi się w oczy piękne botki, idealne na jesień. Przymierzyłam je i wyszczerzyłam się do rodzicielki najlepiej jak potrafiłam. Kobieta nic nie mówiąc machnęła ręką na znak, że mogę je kupić.
Trzy godziny później poczułam zmęczenie... Obie stwierdziłyśmy, że pora wracać. Na dworze robiło się już ciemno, a ja byłam zadowolona z zakupów. Odwiedziłam jeszcze pare świetnych sklepów i sądzę, że wymieniłam swoją całą letnią garderobę na jesienną. To zdecydowanie poprawiło mi nastrój.
Kiedy wróciłam do domu spostrzegłam tatę siedzącego w salonie oglądającego jak zwykle wydarzenia ze świata. Podeszłam do niego bez żadnego słowa i po prostu się przytuliłam. Mimo, że nie widziałam go dobę bardzo się stęskniłam.
- Heeej, co się dzieje? - odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się promiennie.
- To już nie mogę się przytulić do własnego taty bez powodu? - zaśmiałam się. - Stęskniłam się. - odparłam.
- Jak się czujesz? Zakupy udane? - spytał z troską głaszcząc mnie po głowie.
- Tak. Lekarze w środę odbiorą moje kolejne wyniki i może znajdą przyczynę bólu. - powiedziałam.
- Będzie dobrze, nie ma innej opcji. - puścił oczko.
- Luice, muszę wam coś powiedzieć...
Tata się wyprostował i spojrzał na nas wszystkich.
- We wtorek wyjeżdżam na konferencję do Berlina na najprawdopodobniej dwa tygodnie. - powiedział z lekki grymasem.
- Jak to na dwa tygodnie? - rzekła mama.
- Ta konferencja nie będzie się odbywać w jednym miejscu, będę jeździł po świecie... Początkowo Berlin, później Paryż, na końcu Canada.
- A co ze szkołą Chanel? Mieliśmy to załatwić w środę. - kobieta skrzyżowała ręce na piersi.
Chwila... Jaką szkołę? Już chcieli mnie zapisać do szkoły? Nic mi o tym nie mówiąc?! Ciekawe czy chociaż zeszyty będę mogła sama kupić bez nadzoru...
Uśmiechnęłam się lekko i po chwili poinformowałam rodziców, że idę do siebie. Chyba nawet zbytnio się tym nie przejęli, gdyż mama kontynuowała dyskusję na temat wyjazdu ojca. Cóż, może to lepiej... Odpoczną od siebie trochę, a potem będzie lepiej. Tak myślę...
Po rozpakowaniu zakupów sięgnęłam do szafki po koszulkę wraz z szortami i ruszyłam w kierunku łazienki.
Po zażytej kąpieli usiadłam na łóżku i włączyłam swojego notebooka. Zalogowałam się na facebooka i odtworzyłam wszystkie powiadomienia, które widniały na górnym pasku. Odpisałam znajomym, że u mnie wszystko w porządku, byłam w szpitalu i tyle. Jedyne, co mnie zdziwiło to zaproszenie, które otrzymałam od niejakiego Justina Biebera. Kliknęłam jego ikonkę i zobaczyłam tego samego chłopaka, co dzień wcześniej na boisku. Zarumieniłam się i przede wszystkim zadałam sobie pytanie jak mnie znalazł... Zdjęcie miał nie byle jakie. Myślałam, że doznam szoku. Ten uśmiech, tatuaże, włosy... Czego chcieć więcej?
Nim się zorientowałam dochodziła jedenasta w nocy, a moje powieki stawały się coraz cięższe. Odpuściłam sobie dalsze oglądanie zdjęć szatyna i wyłączyłam komputer. Ułożyłam się wygodnie w łóżku i myśląc o czekającej na mnie nowej szkole po prostu zasnęłam.
Kolejnego ranka obudziły mnie piski opon dochodzące z ulicy. Zdenerwowana wstałam zobaczyć, co się dzieje i jedyne, co mogłam dostrzec to jakiegoś palanta bawiącego się w drifting przed moim domem, co to ma być? Zerknęłam na zegarek, gdzie widniała siódma czterdzieści osiem. Zapewne jakiś nastolatek robi popis przed szkołą, interesujące. Wiedząc, że już nie zasnę postanowiłam udać się do kuchni aby coś zjeść. Wchodząc do pomieszczenia ujrzałam na lodówce karteczkę od rodziców, że pojechali zawieźć Thomasa i Matthiasa do szkoły i dowiedzieć się, co z moją szkołą. Fakt, że załatwili mi szkołę bez mojej wiedzy nie był pocieszający, ale chciałam niepotrzebnie interweniować.Włączyłam radio, akurat leciał dość wpadający w ucho utwór i zabrałam się do robienia kanapek.
Po skończonym posiłku zdecydowałam, że trochę pobiegam, wypadałoby zacząć dbać o kondycję. Założyłam najbardziej sportowy komplet jaki udało mi się znaleźć. Założyłam słuchawki i wyszłam z domu.
Biegając mijałam ludzi, którzy albo spieszyli się do pracy, szli na zakupy, albo po prostu spacerowali.
Po dość intensywnym biegu, wróciłam do domu i wzięłam prysznic. W międzyczasie przygotowałam obiad, ze względu, że rodzice nie wrócą zapewne szybko i możliwe, że zjedzą na mieście. Gdy zjadłam obiad dochodziła 15, a w domu byłam tylko ja. Sama... Było pusto. W tym momencie pomyślałam o nowym członku rodziny, a konkretnie o zwierzęciu. Zawsze chciałam mieć psa tylko warunki mieszkalne nie pozwalały nam na to. Za to teraz nie widzę żadnych przeszkód. Mając chwilę wolnego czasu uruchomiłam notebooka i sprawdziłam pocztę oraz portale społecznościowe. Miałam jedną wiadomość i to nie od jakiego Justina Biebera. Serce podskoczyło mi do gardła, gdy kliknęłam "otwórz". Treść była nieco zaskakująca.
-"Nie musiałaś się chować ;) J.B."
Otworzyłam szeroko buzię ze zdumienia, a moja twarz gwałtownie stała się purpurowa. W tej właśnie chwili domyśliłam się kto był porannym kierowcą. Po dłuższym namyśle postanowiłam odpisać.
-"To było pod wpływem impulsu. PS. Nie musiałeś rano jeździć pod moim domem i budzić ludzi. CH.M.C."
Czułam się dumna z mojej wiadomości, równie szybko otrzymałam odpowiedź.
-"Serdecznie przepraszam, nie wiedziałem, że Cię obudzę ;( Zatem pozwól, że się zrekompensuję i zabiorę Cię na spacer. J.B."
-"Nawet Cię nie znam. CH.M.C."
-"Ale zaakceptowałaś zaproszenie, słonko;) J.B."
Co za tupet... Obiecałam rodzicom, że będę się oszczędzać i nie denerwować, ale tu się nie da przestrzegać tych reguł...
-"Równie dobrze mogę usunąć:) CH.M.C."
Po wysłaniu wiadomości zamknęłam komputer nie czekając na odpowiedź. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, więc pośpiesznie zeszłam na dół.
- Brałaś leki? - spytała na wejście mama.
Serio? To jedyna rzecz, o którą mnie pyta, hm?
- Tak, wzięłam wszystkie. - rzekłam przewracając oczami. - Co załatwiliście?
Po chwili do domu wszedł tata z braćmi, którzy od samego wejścia musieli się już kłócić.
- Do szkoły pójdziesz od przyszłego tygodnia. Nie widzę sensu abyś szła jutro. Nie masz jeszcze podręczników, ani zeszytów. Właśnie... Tu masz wykaz książek. - powiedziałam wręczając mi kartkę zawierającą cały spis podręczników.
- Okej. - mruknęłam cicho.
Chcąc zmienić atmosferę postanowiłam zapytać jak tam pierwszy dzień szkoły chłopców.
- Cześć chłopaki, jak było w szkole? Poznaliście już kogoś? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Było super, bawiliśmy się dzisiaj na placu, a potem poszliśmy na spacer. - odpowiedział Matthias.
- Ja poznałem kolegę, ma na imię Kasper. - rzekł Thomas z uśmiechem na twarzy.
- To super. - powiedziałam z uśmiechem i uniosłam kciuki do góry. - Jakbyście czegoś potrzebowali to jestem u góry. - krzyknęłam będąc już na schodach.
Nie czekając na odpowiedź weszłam spowrotem do pokoju. Od razu uruchomiłam komputer z myślą, że owy chłopak odpisał. Ku mojemu zdziwieniu nie było żadnej wiadomości. Poczułam satysfakcje ale i zarazem zawód...
Nie tracąc czasu zadzwoniłam do babci.
- Cześć babciu! - powiedziałam do słuchawki.
- Chanel, kochanie moje! Co u Ciebie słychać? Dobrze Ci tam? Nie nudzisz się? - zapytała z troską.
Jak to babcia. Zawsze sterta pytań na sam początek.
- Nie babciu, jest w porządku. Przyzwyczajam się do tego miejsca. Nie różni się bardzo od Southampton. - rzekłam. - A co u was? Jak dziadek się czuje?
- Dziadek wspaniale! Wczoraj był na rybach. - zaśmiała się. - O, spotkałam dzisiaj Taylora i pytał się o Ciebie. - powiedziała starsza kobieta.
- Oh, to fajnie babciu... - przewróciłam oczami. - Wiesz co, jestem dość zmęczona i powinnam się położyć. Jutro zadzwonię, ucałuj dziadka, kocham was, pa! - powiedziałam na jednym tchu i rozłączyłam się.
Jak zawsze... Babcia musi mi przypominać o tych, o których wolałabym nie pamiętać.
Nie będąc dłużej w nastroju poszłam wzięłam czystą bieliznę i poszłam do toalety.
Nie było późno, dochodziła dwudziesta pierwsza, więc zeszłam na dół do salonu z zamiarem obejrzenia czegoś ciekawego.
Na parterze nikogo już nie było, rodzice zapewne poszli do siebie, a chłopcy już zasnęli.
Oglądając seriale kryminalne, które ubóstwiałam myślałam dalej o powodzie, dla którego tu jesteśmy. Do tej pory nie wiem, co jest tego skutkiem, a rodzice nie chcą nic słyszeć na ten temat. Tak jakby to się nie wydarzyło, jakby ta wyprowadzka nie miała miejsca...Nie wydarzyła się...
*dla jasności Taylor to były chłopak Chanel z Southampton, z którym nie ma najlepszych wspomnień. Jego postać będzie jeszcze wielokrotnie wspominana.
CZYTASZ?=SKOMENTUJ!
DODAŁAM!!!
Dałam radę, myślę, że osoby, które czytają bloga docenią to,
w jak krótkim czasie udało mi się go napisać.
Liczę na komentarze. Autorowi jest dużo lepiej wiedząc, że ktoś czyta jego wypociny
i skomentuje niż tylko nabije wyświetleń...
PS. Poszukuję osoby, która zrobi mi szablon na bloga, bądź zna osobę, która się tym zajmuje:)
super czekam na nastepny dziekuje ze tak szybko dodałas
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko przed chwilą i jestem pod wrażeniem ;) interesuje mnie dlaczego właśnie przeprowadzili się... jak na razie mało Justina, ale mam nadzieję, że w końcu to wszystko się zmieni ;) już z niecierpliwością czekam na kolejny ♡ do następnego ♥
OdpowiedzUsuńKocham!! <3 Czekam na kolejny rozdział :3
OdpowiedzUsuńHej hej xd
OdpowiedzUsuńTo znowu ja xd rozdział jest świetny :D i dalej to tajemnicze zakończenie :D bardzo doceniam, ze tak szybko dodalas rozdział :D bs komentować bo wiem jak komentarze wpływają na wene autora :3 bd cię wspierać :D dzk, ze informującą mnie na asku o rozdzialach :* jestem ci wdzięczna :** dobra koniec mojego gadania bo znowu się rozpisze xd dobre tło i kolor czcionki wybrałeś bo blog jest czytelny :D dobra uciekam :D Weny, weny, weny i jeszcze raz weny :D czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam ~ Ola z Aska (Aleksandra00555)
PS. Nie przeszkadza ci to ze się tak rozpisuje? Czy wolisz krótkie i zwięzłe komentarze? :3
Boże korekta w telefonie mnie wkurwia.. Poprawki to: bd komentować
UsuńDzk ze informujesz :3
Wybralaś
~ Ola z Aska :3 przepraszam za te błędy ale to nie moja wina tylko autokorekty w telefonie :(
Cieszę się, że czytelnik może wyrazić swoje zdanie i nie robi mi różnicy to, czy napisze to w 2 czy 6 zdaniach:)
UsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńJest bardzoo dobre ! :)
OdpowiedzUsuńJesteś Świetna !! Czekam na dalsze rozdziały :)
OdpowiedzUsuńTo jest zajebiste i czekam na dalsze rozdzialy. :))
OdpowiedzUsuńSuper! Naprawdę genialnie Ci to idzie, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń/Lulu