niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 12.

Wszystko się pieprzy. Dosłownie. Moja rodzina... W zasadzie nie można tego nazwać już rodziną. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Tego jest zbyt wiele... Łzy spływały po moich policzkach docierając do kącików ust, dając poczuć słony posmak. Muszę się wziąć w garść. Nim się zorientowałam, usnęłam.
Następnego dnia
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Leniwie się podniosłam i sięgnęłam po urządzenie. Otrzymano wiadomość od Justina. 
"Idziesz na dzisiejszą imprezę?"
Bez żadnej emotki? To nie w jego stylu, chociaż w sumie wielu rzeczy o nim nie wiem jeszcze, więc nie mogę niczego oceniać. W każdym razie po dłuższym zastanowieniu raczyłam odpisać, że idę. Nie musiałam dłużej czekać na odpowiedź, w której chłopak napisał, że będzie po mnie o 20. Spojrzałam na zegarek, gdzie dochodziła 10, najwyższa pora aby wstać. Odłożyłam telefon na miejsce i leniwie się przeciągnęłam. Gdy zeszłam na dół z zamiarem przygotowania śniadania zauważyłam obcego mężczyznę siedzącego w kuchni i jedzącego grzanki. Kto to kurwa jest? 
- Dzień dobry. - powiedziałam na powitanie.
- Witaj Chanel. - odpowiedziała z uśmiechem kobieta. - To jest Chris. - zapoznała mnie ze swoim znajomym.
- Miło mi. - delikatnie się uśmiechnęłam i podałam dłoń. Mężczyzna mocno za nią chwycił, burknął coś pod nosem i powrócił do poprzedniej czynności, czyli jedzenia. Świetnie. Olał mnie w moim własnym domu, ale ja nie będę długo dłużna.
- Mamo, idę dzisiaj na imprezę do znajomego. - poinformowałam rodzicielkę.
- Z kim idziesz? - zapytała. 
Niemożliwe... Interesuje ją jeszcze to, gdzie i z kim wychodzę? Coś podobnego...
- Z Justinem. - powiedziałam.
- Nie wróć za późno. - nakazała.
- Przecież jeszcze nie zdążyłam nawet wyjść. - przewróciłam oczami i podeszłam do szafki wyjmując z niej płatki śniadaniowe i półmisek.
- Mówię Ci to, bo mnie dzisiaj nie będzie. Idę z Chrisem na kolację. - dodała.
Niech ten facet nie liczy nawet, że wprosi się do naszej rodziny... Nie pozwolę na to. Żadnemu mężczyźnie na to nie pozwolę. 
- Świetnie... - mruknęłam, ale kobieta chyba nie usłyszała, bo w zwyczaju miałaby już zamiar się odezwać, albo po prostu nie chciała robić zamieszania w obecności znajomego, na którego widok, aż mnie mdliło. 
Po zrobieniu śniadania poszłam do salonu nie chcąc spożywać posiłku w jego obecności. Usiadłam wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor. W wiadomościach znowu mówili o tym napadzie na konwój. W tej sekundzie przez moje myśli przebiegł Justin, który był głównym sprawcą napadu. Jakie to dziwne, że tylko ja o tym wiem. Złapali jednego ze sprawców. Czułam jak moje serce przyspieszyło, czy złapali Justina? A może to pomyłka, albo ktoś z jego gangu? Chciałam napisać sms'a do chłopaka, ale powstrzymałam się. Nie chcę być nachalna, może nie ma czasu w tym momencie, albo coś. Postanowiłam odczekać. Może w końcu sam się odezwie, aby pogadać, a jak nie, to podczas imprezy się z nim zobaczę. Po skończonym posiłku odstawiłam miseczkę do zmywarki i postanowiłam ogarnąć mój pokój. Zaczęłam od szafy, w której miałam pełno ubrań, a połowa była nieużywana. Później zabrałam się za umeblowanie pokoju, bo w sumie ile można spać w pomieszczeniu, gdzie na ogół leżą kartony? Po zakończeniu pracy usiadłam na łóżku i poczułam intensywny ból głowy. Natychmiast zeszłam na dół i wzięłam z apteczki dwie tabletki zapobiegawcze. Popiłam je wodą i spowrotem poszłam do pokoju. Spoglądając na zegarek dostrzegłam 15, czyli miałam jeszcze parę godzin na przygotowanie się. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i przysnęłam. 
Ze snu wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi. Leniwie otworzyłam oczy i ujrzałam mamę stojącą nade mną.
- Chanel, ja wychodzę już. - powiadomiła. - Ty, o ile się nie mylę też miałaś gdzieś iść. - dodała.
- Hm? Która godzina? - mruknęłam zaspana. 
- 19.30 - rzekła. - Bądź tam rozważna. Kocham Cię. - powiedziała, a następnie wyszła.
- Co? Tak późno? Nie wiedziałam, że aż tak długo będę spać. - szepnęłam i zerwałam się z łóżka.
Nie podoba mi się ten Chris... Jest jakiś dziwny. Niech tylko zrani mamę, nie podaruję mu tego.
Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać moją garderobę. Nie mam pojęcia w co mogę się ubrać. Po dłuższym przeszukaniu znalazłam odpowiednią sukienkę i dobrałam do niej buty. Zrobiłam szybki makijaż i spojrzałam na zegarek, gdzie dochodziła 20.10. Chłopaka jeszcze nie było, spóźnia się. Ale to lepiej dla mnie. Miałam więcej czasu. Korzystając z okazji, poprawiłam swoją fryzurę i czułam się naprawdę seksownie. Ciekawe, co na to Justin. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Cześć. - szepnęłam otwierając drzwi.
- Hej, przepraszam, że... - przerwał spoglądając na mnie od góry do dołu przełykając ślinę. - Że się spóźniłem, ale miałem sprawę do załatwienia. - dodał.
- Możeme już iść? - zapytałam.
- Tak, oczywiście. Ślicznie wyglądasz. - puścił oczko.
Co jak co, ale on wyglądał jak Bóg. Po wyjściu zamknęłam mieszkanie i ruszyliśmy w kierunku auta. Chłopak otworzył drzwi jak dżentelmen, a następnie wsiadł na miejsce kierowcy. Gdy jechaliśmy, przypomniała mi się wiadomość od Vanessy, właściwie jej groźba. 
- Justin? - spojrzałam na chłopaka. 
- Słucham? - chłopak skupił się na drodze spoglądając kątem oka na mnie.
- Wczoraj napisała do mnie Vanessa, w zasadzie to groziła. - lekki grymas pojawił się na mojej twarzy. 
Chłopak gwatłownie się spiął i zacisnął dłonie na kierownicy. 
- Co napisała? - zapytał z zaciśniętymi zębami.
- Żebym trzymała się od Ciebie z daleka, jeśli nie chcę jej bliżej poznać i takie różne. - powiedziałam.
- A ty na to? - zapytał.
- Że nie mam zamiaru urywać z Tobą kontaktu, tylko po to, aby była zadowolona czy dalej się do Ciebie kleiła. - przewróciłam oczami.
- Dobrze zrobiłaś. Jak będzie się Ciebie czepiać, to powiedz mi, ok? - chłopak przeniósł dłoń na moje nagie kolano delikatnie je gładząc, następnie zabrał zmieniając bieg.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod domem mniemam Davida, którego dopiero poznam, bądź wcale. 
Wysiadłam z auta, a muzyka dobitnie dotarła do moich uszu, powodując lekki ból głowy.
- Oh, tylko nie teraz. - szepnęłam.
Chłopak chwycił moją dłoń i razem szliśmy wzdłuż chodnika prowadzącego do drzwi wejściowych. Ludzi było mnóstwo. Każdy się świetnie bawił, wszystko na to wskazywało. Albo po prostu prochy tak na nich świetnie działały. Kiedy weszliśmy do środka, ujrzałam piękne wnętrze domu. Złote schody dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. Prowadziły na pierwsze piętro. Na dole znajdował się ogromny salon, gdzie jak sądzę, mogło się zmieścić około 150 osób. 
- Pójdę po coś do picia. - krzyknął, a ja kiwnęłam głową.
Rozejrzałam się do okoła zauważając... Taylora. Nawet tu musi mnie prześladować. 
- Cześć piękna. - podszedł do mnie z uśmiechem. Był naćpany.
- Cześć. - mruknęłam. 
- Co tu robisz? Sama jesteś? - zapytał. 
- Nie, jestem z Justinem. - powiedziałam. - A Ty co tu robisz? - zapytałam.
Chłopak ewidentnie ze mnie drwi bo zaśmiał się pełnym głosem. Żałosne.
- Jak co tu robię? Przecież tu mieszkam teraz. To dom moich wujków. David to mój kuzyn. - dodał.
Japierdole. Gdzie ja się wpakowałam.
- Oh, rozumiem. - poprawiłam opadające loki z twarzy.
- Może zatańczymy? - zapytał wyciągając dłoń. 
- Nie, dzięki, czekam na kogoś. 
Gdzie jesteś Justin do cholery?
- Nie daj się prosić, no chodź. - pociągnął mnie bliżej siebie. 
- Jesteś pijany i naćpany, nie chcę Taylor, zrozum to. - powiedziałam stanowczo.
- Jakiś problem? - zapytał Justin.
W końcu przyszedł, dzięki Bogu!
- Nie, właśnie idę. - mruknął Taylor oddalając się.
- Coś Ci zrobił? - chłopak zwrócił się do mnie podając napój.
- Nie, w porządku. - sięgnęłam od chłopaka napój i upiłam łyk. Alkohol. - Zatańczymy? - zapytałam.
Chłopak kiwnął tylko głową dając znak, że się zgadza, a ja chwyciłam go za dłoń prowadząc na parkiet. Przysunęłam się bliżej chłopaka i zaczęłam poruszać się w rytm muzyki kręcąc biodrami. Justin zaczął poruszać się w tym samym tempie, był idealnym partnerem do tańca. Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam bardziej odważnie tańczyć. Czułam już alkohol w organizmie. Justin objął mnie w talii i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. To było takie wspaniałe uczucie. Przechyliłam głowę dając mu lepszy dostęp. Poczułam lekkie wybrzuszenie w kroczu szatyna. Po skończonym utworze odwróciłam się przodem do chłopaka spoglądając mu w oczy. Widziałam w nich ogień, wiedziałam, co chciał, czego pragnął, a ja nie wiedziałam czy potrafię mu to dać. Chłopak gwałtownie wpił się w moje usta dając łapczywe pocałunki, gdzie tylko mógł, poczyniając od ust, kończąc na szyi i podbródku. W tej chwili dotarło do mnie, że nie jesteśmy sami. Przecież znajdujemy się na imprezie, gdzie są ludzie ze szkoły, a on po prostu przy nich mnie całuje. Nie przejmuje się ich opinią? W ich oczach był uważany za geja, ale nie w moich. Nie chcąc psuć tej chwili rozkoszy, ale jednak musiałam, przerwałam jego pocałunki. 
- Justin, tu są ludzie ze szkoły. - dyszałam.
- Nie obchodzą mnie. Pragnę Cię Chan. - wydyszał mi w usta ponownie całując.
- Nie Justin, nie mogę. - oderwałam się od chłopaka.
W tej chwili zrozumiałam, że to nie ma sensu. Nie potrafię się oddać chłopakowi. Jestem od niego młodsza, mam dopiero 16lat, w sumie za miesiąc 17, ale to nie ma znaczenia. On mnie pragnie, a ja nie potrafię mu dać tego czego chce. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem nie rozumiejąc moich słów.
- Przepraszam. - spuściłam wzrok.
- Nie, nic się nie stało. Spokojnie, rozumiem Cię i będę czekał tyle ile będzie trzeba, uszanuję to. - spojrzał na mnie i chwycił mój podbródek delikatnie całując w usta.
On mówi poważnie? Poczeka? Czy on naprawdę to zrobi dla mnie? 
Delikatnie się uśmiechnęłam słysząc jego słowa. Zeszliśmy z parkietu i usiedliśmy na kanapie, a chłopak przyciągnął mnie do siebie przytulając. Nie wiedząc skąd, tuż obok nas znalazła się Vanessa. O nie.
- Mówiłam Ci, żebyś trzymała się od niego z daleka! - krzyknęła łapiąc mnie za włosy i ciągnąc ku górze. 
Co kur...
- On nie będzie Twój, zrozum to i przestań się koło niego plątać zdziro! - krzyknęła.
- Jesteś nienormalna! - krzyknęłam próbując się wyrwać. Kopnęłam ją w piszczel z czóbka mojego obcasa, a dziewczyna gwałtownie puściła moje włosy i zaczęła zwijać się z bólu.
- Justin, spójrz co ona mi zrobiła! - usiadła na kanapie i zaczęła się nad sobą użalać. - Zrób coś z nią, ona jest jakaś opętana! - szlochała.
- Vanessa, przecież wszyscy wiedzą jak było, nie rób z siebie ofiary i odpuść... - Justin podszedł do mnie i przewrócił oczami.
- Nic Ci nie jest? - zapytał spoglądając na mnie.
- Nie, spokojnie, nikt jeszcze nie umarł od wyrwania kilku włosów. - parsknęłam śmiechem.
- Co? Jesteś po jej stronie? Jak możesz! - krzyknęła. - Zrobiła  Ci wodę z mózgu! Oboje jesteście siebie warci! - wstała i ruszyła w kierunku wyjścia przepychając się między ludźmi.
- Ciekawa impreza. - powiedział Maison zbliżając się do nas.
- O, hej Maison, nie widziałam Cię wcześniej. - spojrzałam na chłopaka uśmiechając się. 
Poczułam jak uścisk Justina wokół mojej talii zaciska się. Jest zazdrosny?
- Jak się bawicie? - zapytał.
- Bawimy się świetnie, a teraz wybacz, ale musimy iść... - urwał. - Gdzieś. - dodał i posłał chłopakowi sztuczny uśmiech.
- Oh, narazie Maison. - krzyknęłam idąc za chłopakiem.
Gdy wyszliśmy ze środka od razu rzuciłam się na chłopaka z pretensjami.
- Co to miało być kurwa? Co on Ci zrobił? - krzyknęłam.
- Nie wiesz kto to jest! Nie znasz go kurwa! - syknął.
- Jeśli będziesz się tak zachowywał to nigdy go nie poznam właśnie! - warknęłam.
- Nie rozumiesz... - chłopak zbliżył się do mnie. - Teraz, kiedy jesteś ze mną, jesteś na celowniku. Wszyscy to wiedzą. Nikomu nie możesz ufać. - dodał.
Zamarłam.
- Właśnie. Nie wiesz kim on jest, ale ja mam pewne podejrzenia. - chłopak przejechał dłonią po włosach. - Możliwe, że to Daniel z gangu Georga. Radzę Ci, aby nie przebywać z nim sam na sam. - nakazał patrząc prosto w moje oczy. 
- Jesteś zazdrosny. - rzekłam.
- Co? Nie rozumiesz powagi sytuacji? - zapytał uciekając wzrokiem.
- Właśnie rozumiem, ale Ty jesteś o niego zazdrosny. - powiedziałam uśmiechając się.
- Ja nie jestem nigdy o nikogo zazdrosny. To wszystkie są zazdrosne o mnie... - powiedział wpijając się w moje usta.


CZYTASZ?=KOMENTUJESZ!

10 komentarzy:

  1. Aw, czekam na dalsze rozdzialy:3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, taki uroczy. Czasami nawet za słodki, zazdroszczę wtedy bohaterom, bo ja tak nie mam :) Bardzo mi się podoba. Super :*

    OdpowiedzUsuń
  3. asdfghjkl *.* cudowny! Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na ciag dalszy/ malinowaJudi

    OdpowiedzUsuń
  5. Hdidnebcjdmdkd kocham!

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże jak to wciąga :) ❤❤❤❤ normalnie nie wytrzymałam i na przystanku to czytałam awww *,* genialnie ❤

    OdpowiedzUsuń