środa, 19 listopada 2014

Rozdział 17.

Brakowało mi powietrza, więc oderwałam się od chłopaka.
- Chanel, pragnę Cię. - wymruczał podchodząc do mnie chwiejnym krokiem.
- Jesteś pijany. - szepnęłam.
Szatyn zaczął składać pojedyncze pocałunki wzdłuż mojej szyi powodując u mnie gęsią skórkę. Nie zaprzeczę, podobało mi się to, ale nie czułam się gotowa i przede wszystkim nie chciałam tego zrobić, gdy on był w stanie nietrzeźwości.
- Justin, nie. - szepnęłam odpychając chłopaka.
- Wiem, że tego chcesz. Oboje wiemy. - sapnął, a jego noga rozchyliła moje uda, dzięki czemu stałam w rozkroku.
Czułam pożądanie, ale również strach. Właściwie przed czym? To mój chłopak. Powinnam mu zaufać, ale to nie jest ten czas.
- Justin, myślę, że lepiej będzie jeżeli wezmę najpierw prysznic. - mruknęłam do chłopaka i poczułam jego wybrzuszenie w spodniach. O rany.
- Yhm, ale wrócisz? - zapytał sunąc nosem po mojej szyi.
- Nigdzie poza toaletą się nie wybieram. - parsknęłam śmiechem.
Kiedy chłopak mnie puścił, poszłam na górę myśląc, co mogę zrobić aby nie doszło do stosunku. Nie chodzi o to, że nie chciałam, nie byłam po prostu gotowa.
Po skończonym prysznicu powoli zeszłam na dół i zobaczyłam śpiącego szatyna na kanapie. Wyglądał uroczo, niewinnie i naprawdę seksownie bez ubrań. Nie chcąc go budzić, spowrotem udałam się na piętro do naszej sypialni, gdzie położyłam się wygodnie i szczelnie otuliłam kołdrą. Przed snem dużo rozmyślałam o Cambridge. Ciekawe czy mnie szukają, czy ojciec wie o moim zniknięciu? To wszystko znajdowało się pod wielkim znakiem zapytania, który mnie dręczył. Położyłam się na boku i zasnęłam.
Obudziłam się i zerknęłam na budzik. Była dopiero 8 rano. Wiedząc, że już nie zasnę, wstałam i postanowiłam wziąć poranną toaletę. Sięgnęłam czyste ubrania i ruszyłam w kierunku łazienki. Gotowa zeszłam na dół i zobaczyłam w dalszym ciągu śpiącego szatyna. Wyjęłam z torby swoje oszczędności, ubrałam buty i wyszłam w kierunku pobliskiego sklepu z zamiarem kupna świeżego pieczywa. Po drodze spotkałam Christiana, który od razu do mnie dołączył.
- Cześć piękna. - uśmiechnął się i złożył całusa na moim policzku. 
- Hej. - przywitałam się.
- Jak tam nasz ogier się trzyma? - parsknął śmiechem.
- Tak dla jasności do niczego nie doszło, nim się cokolwiek miało wydarzyć, zasnął na kanapie. - zaśmiałam się. - I w dalszym ciągu śpi. - dodałam.
- A dokąd zmierzasz? - zapytał.
- Po jakieś pieczywo świeże, tylko nie znam okolicy i tak podążam nie wiem gdzie w sumie. - westchnęłam.
- Też idę do sklepu, tylko w innym zamiarze. - puścił oczko. 
Brunet zaprowadził mnie do sklepu, który nie był daleko, a droga do niego nie była skomplikowana. Po zrobionych zakupach wracaliśmy.
- Skąd pomysł, aby się tu przenieść? - zapytał przed naszym domem, a w mojej głowie przewrócił się cały scenariusz.
- Powinnam już iść. Dzięki za pomoc. Pa. - uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam w kierunku posiadłości.
Wiem, może głupio się zachowałam, ale nie chcę mu wszystkiego opowiadać, nie wiem czy w ogóle powinnam cokolwiek mówić. Sądzę, że Justin nie byłby z tego powodu zadowolony, jeśli będzie chciał, to sam mu powie, w końcu są przyjaciółmi, a jeszcze tego nie zrobił.
Kiedy weszłam do domu usłyszałam wołanie chłopaka.
- Chanel! Do cholery, gdzie ty byłaś?! - krzyknął podbiegając do mnie i przytulając.
- Justin, byłam tylko w sklepie. - wyjaśniłam.
- Ale tak sama? - zapytał. - Martwiłem się. Nie zostawiłaś żadnej wiadomości. - powiedział smutnym tonem.
- Nie zostawiłam po spałeś. - przewróciłam oczami. - A towarzyszył mi Christian. - dodałam.
- Oh, ten to się wszędzie wepcha. - machnął ręką.
- Nie bądź zły. Mam świeże bułki. - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka.
Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie, które następnie skonsumowaliśmy na tarasie.
Po skończonym posiłku, Justin wpadł na pomysł, aby pokazać mi Californię. Byłam podekscytowana, to miejsce było wspaniałe, spokojne, takie radosne. Chciałam spędzić z nim trochę czasu w samotności. Gdy tak sobie przypomnieć, to prawie wcale nie przebywaliśmy ze sobą sami. Chciałam to zmienić. Kiedy ja byłam już gotowa do drogi, szatyn ciągle się szykował. Zdecydowałam się zaczekać na niego oglądając telewizję.
- Gotowy! - powiedział z entuzjazmem schodząc po schodach. - Możemy jechać. - dodał.
Wyglądał dobrze.
Na początku zobaczyliśmy Aleję Sław. Później przemierzyliśmy całe targowisko z rozmaitymi przedmiotami, ubraniami, bufetami. Kiedy oboje zgłodnieliśmy, Justin zabrał mnie na "Zaczarowane Wzgórze", do najbardziej ekskluzywnej restauracji. Usiedliśmy przy stoliku, przy którym był nieziemski widok na panoramę miasta. 
- Justin, tu jest pięknie. - szepnęłam zachwycając się widokiem.
- Wiem, ale ty jesteś piękniejsza. - uśmiechnął się.
W tym momencie podszedł do nas kelner, aby wziąć zamówienie. Szatyn zamówił nam obojgu przysmaki, prosto od szefa kuchni. Po skończonym posiłku poczułam zmęczenie. Marzyłam już tylko o gorącej kąpieli.
- Mam coś jeszcze dla Ciebie. - uśmiechnął się szatyn i gestem ręki przywołał do siebie kelnera wraz z bukietem róż i przy naszym stoliku pojawiło się kilku mężczyzn grających na skrzypcach kojące melodie. 
To wszystko zapierało dech w piersiach. Było idealnie. Nie chciałam tego przerywać.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do chłopaka całując go czule w usta i biorąc od niego kwiaty.
Kiedy nadszedł czas wracać, a niebo robiło się coraz ciemniejsze, opuściliśmy to piękne miejsce kierując się do auta.
- To był cudowny dzień. - uśmiechnęłam się.
- Cieszę się, że Ci się podobało. - puścił oczko i otworzył mi drzwi.
W drodze do domu, szatyn zajechał w jeszcze jedno nieznane mi miejsce. 
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam rozglądając się.
O tej porze wszystko było już dość mało widoczne, więc trudno było mi określić lokalizację.
- Niespodzianka. - powiedział chwytając moją dłoń.
Miałam różne przypuszczenia, ale to, gdzie mnie zabrał przebijało wszystko.
- Witaj kochanie w schronisku. - powiedział. - Nie chcę, żebyś czuła się beze mnie samotna, więc chcę Ci podarować kolegę. - puścił oczko.
Zwierzę? Naprawdę? Czułam się przeszczęśliwa. Nigdy nie miałam żadnego pupila, mimo iż tyle razy prosiłam o to rodziców. Teraz nie muszę nikogo prosić o pozwolenie, mogę sama decydować.
- Naprawdę? Jesteś kochany! - rzuciłam się chłopakowi na szyję i zaczęłam szeptać mu do ucha bezustannie "dziękuję".
Kiedy przemierzaliśmy uliczki, moją uwagę przykuł jeden szczególnie uroczy szczeniak. Justinowi również się spodobał. To był znak, że tego właśnie chcemy. Kiedy wzięłam pupila na ręce nie chciałam go już nigdy puszczać. Był uroczy, jak kulka, mała, słodka, urocza kulka. Po wypełnieniu najróżniejszych papierów mogliśmy Chack'a zabrać do domu. Tak, już mu nadałam imię. Przez całą drogę śmialiśmy się razem z Justinem. Czułam jakbyśmy znali się kilka lat, a nie parę miesięcy. To było zupełnie coś innego. 
Po wykąpaniu szczeniaka, czułam się naprawdę padnięta. Zeszłam na dół, gdzie szatyn zrobił dwie gorące czekolady. 
- O boże, kocham Cię. - uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie.
- Tak, wiem. Nie ty pierwsza mi to mówisz. - zaśmiał się.
- Oh, doprawdy? W takim razie może już wcale nie będę mówić. No wiesz... Masz na pęczki tych dziewczyn. - parsknęłam śmiechem, na co chłopak zrobił naburmuszoną minę.
Kiedy szatyn zajął miejsce obok mnie wtuliłam się w niego i razem oglądaliśmy telewizję. 
Czas leciał nieubłagalnie i nim się zorientowaliśmy wybiła północ. Byłam już wystarczająco zmęczona i chciałam wziąć kąpiel przed snem, jednak uniemożliwił mi to chłopak.
Chwycił mnie w pasie przyciągając do siebie i całując namiętnie. 
- Myślałaś, że zapomniałem o wczorajszej sytuacji? - mówił między pocałunkami.
O cholera.
- Justin, jestem zmęczona. - westchnęłam.
- Wiem, że jest coś innego na rzeczy. - powiedział. - Dlaczego nie chcesz się ze mną kochać? - zapytał i się wyprostował.
Co? Dlaczego zaczyna ten temat?
- Nie chodzi o to, że nie chcę. - spuściłam głowę. - Nie czuję się wystarczająco gotowa, boję się. - dodałam.
- Kochanie. - chwycił mój podbródek i unióśł. - Obiecuję, że będę delikatny, a jeśli nie będzie sprawiało Ci przyjemności, przerwę. - dodał czule całując moje wargi.
Czy ja powinnam to robić? Czy powinnam oddać się Justinowi? Oddać moje dziewictwo? 
Szatyn czule całował moje usta i przeniósł się na szyję, gdzie składał mokre pocałunki, a w niektórych miejscach delikatnie przygryzał szyję, przez co powodował u mnie dreszcze. Chwycił za końce mojej koszulki i zaczął ją stopniowo podwijać. 
Poczułam dziwne uczucie w okolicach intymnych. Czy to pożądanie? Pragnę go?
Chłopak zdjął z siebie koszulkę, ukazując wszystkie swoje tatuaże. Tłumaczył mi, że każdy coś oznacza. Może kiedyś zrobi tatuaż, który będzie moim odzwierciedleniem. Następnie zdjął ją ze mnie, sprawiając, że zostałam w staniku. Chwycił obie piersi delikatnie je ściskając, a z moich ust wydał się niekontrolowany jęk. Sięgnął do zapięcia stanika i je rozpiął powodując, że ze mnie spadł, ujawniając moje nagie piersi. Chłopak przybliżył się do nich i zaczął składać pocałunki, następnie wziął do buzi jedną z nich ssając ją, a drugą pieścił dłonią. Ja z kolei usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam drażnić jego skórę paznokciami. Chłopak nieznacznie jęknął. Dłońmi zjechał do moich szortów powoli rozpinając je. Kiedy byłam już całkowicie naga, chłopak zawisł nade mną i zaczął całować moje ciało poczyniając od piersi, kończąc przy mojej strefie intymnej. Czułam się dziwnie, ale wiedziałam, że chcę tego. Zaufałam mu. Brązowooki założył prezerwatywę i spojrzał na mnie. Kiwnęłam głową wiedziąc, o co mu chodzi. Złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Rozchylił moje uda i powoli we mnie wszedł. Jęknęłam nieznając dotąd tego uczucia. Szatyn zaczął się poruszać, z początku powoli dając mi się oswoić z tym uczuciem, później coraz szybciej. Poczułam coraz większe pożądanie i zbliżający się orgazm.
- Boże. - jęknęłam.
- Wystarczy Justin, mała. - szepnął poruszając się coraz szybciej.
Niekontrolowanie eksplodowałam, a chłopak chwilę po mnie. Opadł na mnie ciężko oddychając. 
- Podobało się? - szepnął pytając.
- Było niesamowicie. Ty byłeś niesamowity. - mruknęłam.
Chwyciłam jego twarz całując go namiętnie. Chwilę później poczułam chęć snu. Chłopak wstał, zdjął prezerwatywę, wyrzucił ją do kosza i powrócił do łóżka kładąc się obok mnie i obejmując.
- Kocham Cię. - szepnęłam.
- Ja Ciebie też. Jesteś moja. - odpowiedział całując moje czoło. - Śpij dobrze, dobranoc. - dodał.
- Dobranoc. - ziewnęłam i nim się zorientowałam, zmorzył mnie sen.

za błędy przepraszam xx


Widzę tu komentarze jak pod poprzednim rozdziałem, wtedy pojawi się kolejny rozdział misiaki!
Wypełnij ankietę znajdującą się po prawej stronie bloga --->
CZYTASZ?=KOMENTUJESZ!


14 komentarzy:

  1. WOW!!!!
    Rozdział jak zwykle genialny!!!!
    Słodki ten ich piesek <3333
    I końcówka XD
    Coś mi odbija...???!!!!XD
    Czekam na next <33333

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuje mi słów. Nie chcę ciągle pisać "świetne, genialne", bo takie komentarze pewnie Ci się nudzą, ale wiedz, że uwielbiam<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały , Uwielbiaaam, Pisz szybko następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! :) Czekam z niecierpliwością na następny haha

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Superowy, nie mogę się doczekać nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku zaskakujesz! Cudowny rozdzial,wciagajacy /malinowaJudi

    OdpowiedzUsuń
  8. wow nareszcie cos pikantnego :D swietny, czekam na kolejne :3

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Omf swoetny! Czekam na nn! Niech sie szybko pojawi pls!*'*♥-o.

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww słodki *.*
    /L

    OdpowiedzUsuń