piątek, 13 marca 2015

Rozdział 32.

Wbiegłam do domu i pospiesznie trafiłam do swojego pokoju pakując resztę rzeczy.
- Chanel? Co się stało? - zapytała z niepokojem kobieta wchodząc do pomieszczenia.
- Nic. - mruknęłam ocierając łzy.
- Kochanie, przecież widzę. - zbliżyła się i pogładziła po plecach dając ukojenie.
- Justin jest w szpitalu i to prawdopodobnie z mojego powodu. - rozpłakałam się jeszcze mocniej.
- Dlaczego tak mówisz? - zmarszczyła brwi spoglądając na mnie.
Powiedzieć jej? Powiedzieć, że brał narkotyki? Przecież jeśli się dowie prawdy, to będzie kolejny powód, żebym nie wracała. Mimo to jestem mu potrzebna, czuję to.
- Ma problemy zdrowotne... - szepnęłam spuszczając głowę.
Nie mogłam jej powiedzieć prawdy. Nie teraz, ani nigdy indziej.
- Chanel, wiem, że go kochasz, ale zadaj sobie pytanie. Czy on jest wart tego całego poświęcenia z Twojej strony? - spojrzała na mnie matczynym spojrzeniem.
Czy jest wart? Jestem gotowa oddać za niego życie, jeśli byłaby taka konieczność.
- Mamo, nigdy nikogo tak nie kochałam. Proszę, nie każ mi go opuszczać. On jedyny był przy mnie jak byłam w rozsypce, jako jedyny nie pytał o powód mojego smutku, mimo to starał się to naprawić. On mnie kocha, ja to wiem i ja kocham jego. - wyznałam.
Kobieta spojrzała na mnie i mocno przytuliła do swojej klatki piersiowej. Wiedziałam, że zrozumiała, jednak dalej się obawiała. Jestem silną dziewczyną, dam sobie radę.
- Jutro rano wylatuję. Pogódź się z tym. - szepnęłam.
Dlaczego dano mi życie? Skoro wszystkich wokół ranię. Nie czuję się z tym dobrze. Wcale.

Następnego dnia...

Obudziłam się z przerażająco ostrym bólem głowy. Czułam, że coś jest nie tak. Podniosłam się z łóżka, zeszłam na dół i połknęłam  tabletki, które miały zatrzymać ten ból. Byłam już do nich przyzwyczajona.
Wzięłam poranny prysznic, a następnie wybrałam zestaw, który miałam zamiar na siebie założyć. Kiedy byłam już gotowa, spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7 rano. Zatem zamówiłam taksówkę i teraz pozostało mi wyłącznie czekać na jej przyjazd.
W głowie miałam pełno myśli... Jak się czuje Justin? Czy wszystko z nim w porządku? Do czego właściwie doszło? Chciałam poznać odpowiedzi na te pytania, więc musiałam zrobić wszystko, aby tam dotrzeć.
Usłyszałam pukanie do drzwi, w progu ujrzałam kobietę.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Dlaczego o to pyta? Dzisiejszy dzień jest dla mnie wyjątkowo trudny. Jeśli chodzi o stan fizyczny, jest źle. W sumie z psychicznym jest podobnie. Nie mam siły.
- W porządku. - skłamałam.
- Obiecaj, że jak dolecisz, odezwiesz się. - nakazała siadając na łóżku.
- Obiecuję. - przytaknęłam.
Po przyjeździe taksówki, pożegnałam się z mamą. Było mi smutno. W końcu niedawno przyjechałam, a już jadę z powrotem. Obiecałam natomiast, że jeśli wszystko będzie w porządku, wrócę. 
Po odbytej przeprawie wsiadłam do odpowiedniego samolotu i wystarczyło mi tylko czekać na start maszyny. Słuchając muzyki na słuchawkach, postanowiłam przejrzeć galerię zdjęć, w zasadzie zrobiłam to z braku innego zajęcia. Trafiałam na różne fotografie. Zdarzały się nawet zdjęcia z Taylorem, które natychmiast kasowałam. Nie chciałam wracać do tego, co miało miejsce wcześniej...
Przeglądając zdjęcia z Justinem, poczułam pustkę. Tak jakby ktoś odebrał cząstkę mnie. Nieprzyjemne uczucie. Spoglądając na zdjęcie, uroniłam kilka łez, może z bezsilności? Mój szatyn leży w szpitalu, a mnie przy nim nie ma. 
Szybko przed startem wybrałam numer Christiana.
- Chris? - rzuciłam na wstępie.
- Cześć Chan, co słychać? Gdzie jesteś? - zapytał.
- W samolocie. Za 2 godziny będę na lotnisku w Californii. Odbierzesz mnie? - zapytałam z nadzieją.
- No pewnie. Będę czekał, mała. - powiedział.
Mała? Błagam, to tekst z czasów podstawówki. 
- Oh. - przewróciłam oczami, co nie było dobrym posunięciem, gdyż ból głowy źle znosił jakikolwiek ruch. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. - Jak się czuje Justin? - dodałam.
- Przyjedziesz to pogadamy. Pa. - mruknął po czym się rozłączył.
Dlaczego nic nie chciał mi powiedzieć? Chociaż jedno, marne, głupie słowo "dobrze" czy "gorzej"... 
Usiadłam wygodnie w fotelu i przymknęłam powieki.
- Halo, przepraszam. - usłyszałam. - Dolecieliśmy. 
Ocknęłam się i ujrzałam nad sobą stewardessę. 
- Jesteśmy na miejscu. - powiedziała z uśmiechem.
- Oh, przepraszam. Dziękuję. - zebrałam rzeczy i pospiesznie wyszłam ze środka.
Na lotnisku czekał na mnie Christian stojąc obok czerwonego ferrari, którego nie dało się nie zauważyć. 
- Cześć. - uśmiechnął się przytulając mnie.
Czułam się nieswojo. Fakt, jest przyjacielem, ale tylko przyjacielem. Myślałam, że to sobie wyjaśniliśmy. A może to ja tworzę jakieś aluzje? 
- Hej. - mruknęłam unosząc delikatnie kąciki ust.
- Chcesz jechać od razu do szpitala, prawda? - zapytał unosząc brew na co tylko przytaknęłam.
Przez całą drogę milczeliśmy. Nie była to jakaś napięta atmosfera, ani niekomfortowa sytuacja. Była to spokojna cisza, którą się napajałam. 
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, nie czekając na chłopaka, wysiadłam z auta i prędko ruszyłam w kierunku budynku. Ten zapach, widok... Źle mi się wszystko kojarzyło, nie chciałam przebywać w tym miejscu, jednak dla brązowookiego byłam w stanie zrobić wszystko. 
Podeszłam do okienka i grzecznie zapytałam, gdzie znajdę pokój, w którym leży Justin Bieber. Kobieta zmierzając mnie od góry w dół stwierdziła, że nie może mi udzielić takich informacji. No tak,poufność.
- 241. - podszedł do mnie Christian. - Tak szybko wyszłaś, że nawet nie zdążyłem Ci tego powiedzieć. - zaśmiał się gorzko.
Kiedy wraz z Christianem dotarliśmy pod wskazany pokój przeszył mnie dreszcz. Moje całe ciało było jak sparaliżowane. Do tego mój ogólny stan nie poprawiał sytuacji. Ostrożnie uchyliłam drzwi i zobaczyłam leżącego szatyna, który zahipnotyzowany oglądał mecz koszykówki w telewizji. 
- Cześć. - powiedziałam wchodząc powoli do środka.
Justin spojrzał na moją osobę z niedowierzaniem i jak to tylko możliwe wyskoczył z łóżka przytulając mnie do swojej klatki piersiowej. Brakowało mi go. Cholernie. Już nigdy go nie zostawię samego, nigdy.
- Spokojnie, udusisz mnie. - zaśmiałam się.
Chłopak poluźnił uścisk i spojrzał na mnie dokładnie lustrując.
- Tęskniłem. Bardzo. Nawet sobie tego nie wyobrażasz. - szepnął gładząc dłonią mój policzek.
Oto mój szatyn, w którym się zakochałam. Szczery, uczuciowy. Idealny.
- Połóż się lepiej. - nakazałam.
Chłopak wykonał polecenie i chwycił moją dłoń splatając ze swoją.
- To ja może pójdę po coś do picia. - mruknął Christian wychodząc.
Oboje nie spojrzeliśmy nawet w jego kierunku wpatrując się cały czas w siebie.
- Coś Ty chciał głupku zrobić? - spojrzałam na niego gładząc knykcie.
Chłopak spuścił wzrok i wzruszył ramionami.
- Nie było Cię. Myślałem, że już nie wrócisz. - szepnął.
- Przecież napisałam, że wrócę. Obiecałam. - wyjaśniłam.
- Nie ważne. Liczy się to, że tu jesteś. Kocham Cię. - szepnął wpijając się w moje wargi.
To był jeden z tych pocałunków, które lubiłam najbardziej. Wszystkie emocje i uczucia wyrażone bez słów. Czy to możliwe? Jeżeli się chce, wszystko jest możliwe.
- Też Cię kocham. - uśmiechnęłam się mówiąc.

Justin

Kiedy spoglądałem na jej twarz, czułem się szczęśliwy. Wiedziałem, że ją kocham. Powtarzałem jej to za każdym razem, a jej potwierdzenie uczuć wobec mnie, dawało mi najszczerszą gwarancję, że tak jest.
Była piękna, mimo wszystko. Jednak widziałem, że jest zmęczona tym wszystkim. Po wyjściu stąd, będę musiał się zrekompensować. 
Z każdą chwilą do mojej głowy uderzały myśli związane z Aną. Czułem się podle.
Pieprzony egoista, który miał wszystko w dupie. 
Przez ten cały czas myślałem tylko o jednym. Czy powiedzieć Chanel, co właściwie bym zrobił? Czy powinna wiedzieć? Jestem maksymalnie rozerwany. 
- Wytłumaczysz mi to? - zapytała po pocałunku.
- Miałem ciężki okres jak wyjechałaś. Musiałem odreagować. - szepnąłem. - Pojechałem do Franka, znajomego dilera. - dodałem.
- Brałeś narkotyki? - spojrzała z niedowierzaniem.
- Jest jeszcze coś... - mruknąłem.
Dziewczyna spojrzała pytająco, a ja wiedziałem, że to może być koniec tego, co nas łączy.
- Bo widzisz... Pojechałem prędzej do klubu, upiłem się i... - przerwałem spoglądając na nią. - Prawie Cię zdradziłem. - przetarłem twarz dłońmi.
Twarz dziewczyny pobladła. Wiedziałem, że to był dla niej szok. Bałem się tego, co powie lub zrobi. Czekanie wydawało się trwać wieczność, dosłownie.
- Przespałeś się z inną? - szepnęła, a pojedyncza łza spłynęła po policzku.
Moje serce się łamało wiedząc, że ta łza jest spowodowana moją głupotą. Byłem tego w pełni świadomy.
- Nie... Sęk w tym, że w odpowiednim momencie odzyskałem rozum i wyszedłem stamtąd. - wyjaśniłem. - Proszę Cię, uwierz mi. Nie zdradziłem Cię. Nie wybaczyłbym sobie tego. - tłumaczyłem.

Chanel

Co on pieprzy? On się błąkał po klubach, prawie mnie zdradził podczas, gdy ja w Cambridge obwiniałam siebie, że go zostawiłam? Jestem żałosna.
- Nie... - szepnęłam. - Muszę wyjść. - dodałam po czym opuściłam pomieszczenie.
Nie mogłam tam dłużej być. Nie po tym, co usłyszałam. To jakiś chory sen. Błagam, niech to się skończy.
- Dokąd idziesz? - usłyszałam głos Christiana za sobą.
- Muszę się przewietrzyć. - mruknęłam idąc.
Z każdym krokiem czułam, że opadam z sił w niewiarygodnie szybkim tempie. Nie mogłam ustać na nogach. Wiedziałam, że zaraz upadnę. Było coraz gorzej. 
- Chanel! - usłyszałam stłumione wołanie kiedy opadałam bezwładnie na podłogę.
Mój czas... On się kończy, a moje życie razem z nim.

za błędy przepraszam xx


Przepraszam, że rozdziału tak długo nie było,
ale również mam swoje życie prywatne i problemy :(
Miłego czytania:)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
NIE MA OGRANICZENIA, CO DO KOMENTARZY:)






15 komentarzy:

  1. Najlepsze �� ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju super jest ����

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku *.* ale sie dzieje i ten upadek Chanel ja cie krece co to bedzie? Co sie stanie dalej? Czy ona mu wybaczy? Czy to juz koniec? Tyle pytan zero odpowiedzi. Swietny rozdzial czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. O ja w takim momencie przerwalas... masakra co bedzie z Chanel? Przecież ona nie może umrzeć. Ciekawe co zrobi Justin i czy Chanel mu wybaczy??? Super ten rozdział już nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny świetny rozdział :) Warto było czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno jesteś najlepsza! <3 co prawda dopiero dzisiaj zauważyłam twój blog ;c od pierwszego rozdziału uzależniłam się jak od narkotyku :* nie każ mi czekać długo na dalszą część :* #Believe zajebioza

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój czas... On się kończy, a moje życie razem z nim. ---> No i sie poryczałam ;'( <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział genialny, tak dużo sie w nim dzieje. Po prostu, kocham to. Czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super!/ MalinowaJudi

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wale! Meeega to jest!*.* czekam na nn -o.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochanie jestes meega <333 Czekamy na next :* POZDRAWIAM <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział! Jestem ciekawa co się dalej wydarzy. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny :* :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Super! Next!

    OdpowiedzUsuń