Jestem już w domu. W zasadzie czuję się dobrze, nie widzę żadnej różnicy, ale lekarze nie mają obiecujących wyników. Przywykłam do tego. Z każdym dniem coraz lepiej znoszę świadomość tego, że jestem śmiertelnie chora. Jednak oprócz Justina i lekarzy nikt o tym nie wie, narazie niech tak pozostanie.
- Jak się czujesz? - zapytał szatyn wchodząc do salonu.
- Normalnie. - uśmiechnęłam się.
- Potrzebujesz czegoś? - spojrzał na mnie wyczekując odpowiedzi.
Nie lubiłam, gdy ktoś się nade mną litował. Przecież czuję się dobrze i sama mogę robić wszystkie czynności.
Kiwnęłam przecząco głową, a chłopak wrócił do kuchni.
Czuję się jak w klatce. Nie wolno mi nigdzie wychodzić ze względu na mój stan. To są jakieś kpiny. Justin jest wyraźnie przewrażliwiony, przez co zaczynam tracić cierpliwość. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w sklepie, zaczynam zapominać jak wygląda okolica.
Mimo wszelkich zakazów, ubrałam się i byłam gotowa do wyjścia, kiedy postać szatyna wyłoniła się zza rogu.
- Gdzie Ty idziesz? - zmarszczył brwi.
- Justin, nie mogę wiecznie siedzieć w domu, to chore. - wyjaśniłam.
- Nie wyrażam na to zgody. - pokręcił głową.
- Na szczęście Twoja zgoda nie jest mi potrzebna. - syknęłam i wyszłam.
Niech mną się nie przejmuje. Dawałam sobie radę jak jeszcze nie wiedziałam o chorobie, więc i teraz sobie poradzę.
Będąc w szpitalu dużo myślałam. Między innymi o Cambridge. Tata przychodząc do mnie, dużo opowiadał o mamie i rodzeństwie. On sam mieszka w Californii, tylko na drugim końcu miasta. Z Evą jest od ponad roku... Czyli zdradzał mamę, to mnie boli najbardziej. Dowiedziałam się, że będę miała młodszą siostrę. Oczywiście jeśli dotrwam do tego czasu. Mimo to, obiecał, że wszystko postara się naprawić. Szczerze, mało wiarygodne były jego obietnice. Nie liczyłam na dużo, nie chciałam się później rozczarować jak poprzednio. Przyrzekł, że dochowa tajemnicy, gdzie jestem i nic nie powie mamie. Wiedziałam, że kiedyś się z nią zobaczę i nie uniknę rozmowy na temat tego wszystkiego. Musiałam po prostu odpowiednio się do niej przygotować, nie tyle, co fizycznie, ale bardziej psychicznie.
Poczułam chłód, który otulał moją skórę, stwierdziłam, że był to najwyższy czas aby wrócić.
Kiedy weszłam do środka, do moich nostrzy dostał się silny zapach alkoholu. To mogło oznaczać tylko jedno, Justin.
Spojrzałam na salon, gdzie siedział szatyn oglądając telewizję i popijając kolejne piwo. Mogłam powiedzieć, że kolejne, gdyż reszta pustych butelek leżała na podłodze.
- Popadasz w alkoholizm. - spojrzałam na chłopaka z założonymi rękoma.
- Co Ty możesz wiedzieć. - parsknął śmiechem i chwycił za butelkę.
Flashback
* - Taylor proszę, zostaw to. - szlochałam.
Chłopak spojrzał na mnie śmiejąc się i chwycił butelkę whisky, kierując prosto do ust.
- Napij się ze mną, a nie dramatyzujesz. - przewrócił oczami.
- Wypiłeś już wystarczająco dużo, na dzisiaj koniec! - wstałam z zamiarem odebrania alkoholu.
Chwilę potem poczułam pieczenie w okolicach policzka. Dotarło do mnie, że zostałam spoliczkowana.
W moich oczach zebrały się łzy, właściwie potok łez, których nie mogłam zatrzymać. Chwyciłam się za obolałe, czerwone miejsce i spojrzałam na chłopaka.
- Nigdy, ale to nigdy więcej nie dotykaj moich rzeczy, jasne? - syknął przez zaciśnięte zęby. - I nie mówi mi, co mam robić. - dodał. *
- Wystarczająco dużo. - powiedziałam zabierając butelki z podłogi.
Szatyn wstał i podszedł do mnie chwiejnym krokiem, łapiąc za nadgarstki.
- Uderzysz mnie? Śmiało, przeżyłam raz, to i kolejny dam radę znieść. - parsknęłam.
Brązowooki spojrzał na mnie dokładnie analizując moje słowa.
- Co Ty powiedziałaś? Jak to pierwszy raz? - zapytał zszokowany.
- Nic. - szepnęłam i spuściłam głowę.
- Nie Chanel, odpowiedz mi. Kto Ci to zrobił? - wyczułam wściekłość w jego głosie.
- Justin, to było dawno. Nie ma do czego wracać. - odwróciłam wzrok.
- Spójrz na mnie. - nakazał i podniósł mój podbródek. - Chcę tylko wiedzieć, kto Cię uderzył. - dodał.
- Taylor... - mruknęłam.
Chłopak zacisnął usta w wąską linię i przytulił mnie do swojego torsu.
- Naprawdę myślałaś, że chciałem Cię uderzyć? - szepnął gładząc mnie po plecach.
- Nie rozmawiajmy o tym, proszę. - szlochałam.
Przez resztę wieczoru, oglądaliśmy wspólnie filmy. Chack leżał razem z nami.
- Justin. - szepnęłam. - Ostatnie miesiące życia chciałabym spędzić z rodziną. - spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi.
- W Cambridge? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
Justin wciągnął powietrze i spojrzał na mnie.
- Jeżeli tego będziesz chciała, nie mam wyboru... - westchnął.
- Nie rozumiesz... - mruknęłam. - Ja chcę teraz tam wrócić. - dodałam.
Justin wyraźnie zdziwiony moją wiadomością wstał i poszedł w kierunku tarasu.
Jak zwykle... Nie mogę z nim o niczym poważnym porozmawiać, bo zaraz ucieka. Czy on potrafi zrozumieć fakt, że brakuje mi rodziny? Kocham go, ale nie potrafię przestać o nich myśleć. To jest wręcz niewykonalne.
Wstałam i poszłam za chłopakiem w kierunku tarasu. Usłyszałam jak rozmawia z kimś przez telefon.
- Na pewno? Jesteś pewien, że nie ma już nikogo? - zapytał. - Dobra, dzięki. Odezwę się jeszcze. - rozłączył się.
- Wiem, że tu jesteś. - zaśmiał się.
Justin
Kiedy powiedziała mi, że chce stąd wyjechać, poczułem, że ją stracę... Jednak obiecałem, że zostanę do końca i mam zamiar tego dotrzymać. Postanowiłem się upewnić, że jeśli wróci, będzie naprawdę bezpieczna. Zadzwoniłem do kogo trzeba.
- Justin? - odezwał się.
- Ta... To ja. Stary, powiedz mi, czy gang Jack'a dalej siedzi w Cambridge? - zapytałem. - Na pewno? Jesteś pewien, że nie ma już nikogo? - ponowiłem. - Dobra, dzięki. Odezwę się jeszcze. - rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni.
Wiedziałem, że ktoś jest za drzwiami. Jeżeli Chanel chciała się dobrze skradać, musiała jeszcze trochę poćwiczyć.
- Wiem, że tu jesteś. - zaśmiałem się.
- Wybacz, nie chciałam podsłuchiwać. - mruknęła wchodząc.
- Jeżeli chcesz, za tydzień możemy wracać. - powiedziałem.
- Naprawdę? - spojrzała na mnie niedowierzając i rzuciła się w ramiona. - Dziękuję Ci, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! - uśmiechnęła się całując czule.
- Chyba wiem w jaki sposób mogłabyś mi podziękować. - uśmiechnąłem się lubieżnie.
Dziewczyna przewróciła oczami i wstała. Chwyciła moją dłoń prowadząc do środka.
W wejściu odwróciłem dziewczynę przodem do siebie i uderzyłem swoimi wargami w jej, łącząc w namiętnym pocałunku.
Chan wskoczyła na mnie oplatając nogami. Chwyciłem za jej pośladki, delikatnie oba ściskając. Dziewczyna jęknęła w moje usta, powodując, że z każdą chwilą byłem bardziej napalony.
Ostrożnie wszedłem po schodach na górę, położyłem ją delikatnie na łóżku nie przestając całować. Jedną dłonią ściskałem jej udo, prowadząc ją do oszalałego stanu. Druga ręka wędrowała pod jej bluzką, którą wkrótce zdjęła pozostając w samym staniku.
- Pragnę Cię. - wydyszała w moje usta.
Poczułem narastającą erekcję, co spowodowało, że byłem coraz bardziej zdeterminowany, aby się z nią kochać.
Ściągnąłem koszulkę razem ze spodniami, jednak prędzej wyjąłem z tylnej kieszeni foliową paczuszkę z prezerwatywą.
Chwilę potem, dziewczyna pozostała w samym staniku. Wyglądała niesamowicie seksownie. Zbliżyłem się do jej ustcałując je delikatnie. Następnie zacząłem składać pojedyncze pocałunki wzdłuż jej szyi, co sprawiało, że wyginała się w łuk i jęczała z rozkoszy.
Sięgnąłem po foliowe opakowanie, wyjąłem prezerwatywę i ją założyłem.
- Chcesz tego? - spojrzałem na nią czekając na jakiekolwiek słowa.
Chanel kiwnęła jedynie głową, dając znak, że jest gotowa. Powoli w nią wszedłem i zacząłem wykonywać ostrożne ruchy, które z każdą minutą stawały się coraz bardziej intensywne. Widziałem jak dziewczyna jest bliska dojścia, wykonałem jeszcze parę ruchów, a krzyk Chan rozniósł się po całym mieszkaniu, dając mi do zrozumienia, że jest spełniona. Opadłem na łóżko obok niej.
- Kocham Cię. - szepnąłem spoglądając na jej twarz, gdzie niewielkie kropelki potu swobodnie spływały.
Chwyciła moją twarz i ucałowała policzek.
- Ja Ciebie bardziej. - uśmiechnęła się i położyła głowę na mojej klacie. Przykryłem nas kołdrą i pozwoliłem sobie na chwilę relaksu.
Tysiące myśli przewijało się przez moją głowę. Nie byłem pewien, czy jestem gotów podjąć się takiego wyzwania. Czy podołam zadaniu? Ona jest dla mnie wszystkim i chcę, żeby była moja nie tylko w pamięci...
Przypominałem sobie chwile spędzone z Clary, o których nie opowiadałem jeszcze Chan. W sumie to nie wiem czy jej o tym powiem. Pamiętam jedno, byłem gotów się jej oświadczyć mimo młodego wieku. Nie liczyły się w tamtym momencie cyfry, świadczące ile mamy lat, ale uczucie jakim siebie darzyliśmy.
Chanel
Obudziły odgłosy dobiegające z dołu. Podniosłam się myśląc, że to szatyn, ale on spał obok. Założyłam szlafrok i zeszłam na dół. Pukanie dobiegało zza drzwi. Spojrzałam na zegarek, gdzie dochodziła 22 wieczorem. Otworzyłam je i zobaczyłam dwóch policjantów.
- Dobry wieczór. - powiedziałam okrywając się szczelniej.
- Witamy, Pani Chanel Cyrus? - zapytał wysoki blondyn.
- Tak, w czym mogę pomóc? - zmrużyłam oczy.
- Jest Pani wezwana na komisariat jako świadek zdarzenia. - wyjaśnił.
- Czy to nie może poczekać? - zapytałam zirytowana.
- Niestety, proszę się ubrać i pójść z nami. - ponaglił.
Zostawiłam Justinowi wiadomość, że jestem na posterunku i niedługo wrócę. Ubrałam to, co uważałam za stosowne i wyszłam razem z mężczyznami.
Niespełna 20 minut później siedziałam w mało przytulnym pomieszczeniu. Przyprawiało mnie ono o dreszcze. Do środka wszedł starszy mężczyzna przedstawiając się jako Rob.
- Czy mogę zadać Pani kilka pytań? - zapytał.
- Skoro zostałam tu ściągnięta o tej godzinie to proszę już pytać. - mruknęłam.
- Dobrze, to długo nie potrwa, proszę się nie denerwować. - przerwał. - Czy jechała Pani dnia 4 listopada, po 20 z niejakim James'em Lincolnem?
- Oczywiście. Do czego Pan zmierza? Już na to odpowiadałam po wypadku. - stwierdziłam.
- A czy była Pani świadoma tego, że Pan James był pod wpływem narkotyków? - spojrzał na mnie pytająco.
O czym on mówi? James był po wpływem narkotyków? Przecież był cały czas w pracy, to znaczy tak mi się wydaje. Nie mogę w to uwierzyć, to na pewno nie jest prawda, nie może być...
za błędy przepraszam xx
Express
<--- zapraszam do wypełnienia ankiety znajdującej się po lewej stronie bloga
20 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Kurde, zawsze jak czytam twoje opowiadanie płaczę :) uwielbiam je i czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział ! Nie mogę doczekać się nn *_* zapraszam na http://www.loveneverrunsout.blogspot.com xD :)
OdpowiedzUsuńAww genialne! Jeju..zazdroszczę Ci tej wyobraźni co do pisania rozdziałów. Jeju.. naprawdę świetny ten blog. uwielbiam ♥
OdpowiedzUsuń/L
Super,pisz dalej ;*;
OdpowiedzUsuńZajebiste <3. Pisz dalej i nie przestawaj ... Pozdrawiam i weny życzę.
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudowne i najlepsze :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania <3 czekam na następne :*
OdpowiedzUsuńJest git :) czekam na nn -o.
OdpowiedzUsuńNie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu, swietnie piszesz<3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Jestem ciekawa co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńCudowny..Pisz dalej ♥
OdpowiedzUsuńSuper...♥
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie..:*
Czekam nn :3
Świetny :)
OdpowiedzUsuńCZEKAM NN :)
Cudowny..:D
OdpowiedzUsuńDawaj następny proszee...;c...
<3
Te opowiadanie jest cudnee ;')
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetna <3
OdpowiedzUsuńpodziwiam cię za to ;)
Masz mega talent do pisania..;33
Jeej juz nie moge doczekac sie nastepnego :)
OdpowiedzUsuńNie mam słów ;)
OdpowiedzUsuńCzekaam nn :*
Piszesz niesamowicie...*-*
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
Na pytania odpowiadam na asku
UsuńNajlepsze opowiadanie.. ♥
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńJest już 22 ♥
Dodasz jeszcze dziś, czy raczej nie? ;c
OdpowiedzUsuńNie dodam do poniedzialku.
UsuńKiedy następny? ;cc
OdpowiedzUsuń