wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 25.

Moją uwagę przykuł bardziej mężczyzna niż dziewczynka. To był mój ojciec. Serce mi zamarło. Dosłownie. Jakbyście się czuli widząc własnego ojca z inną rodziną? Właśnie. Nie macie na to wystarczającej odpowiedzi pokrytej dobrymi argumentami. Czułam się oszukana. Cały gniew powrócił. Pamiętam jak miałam w nim oparcie, był moją bratnią duszą, a teraz? Wstręt, obrzydzenie, to jedyne z czym mi się teraz kojarzy.
Jego twarz pobladła. Dlaczego? Wystraszył się? Poczucie winy? 
Nie chciałam tego widzieć, jego nie chciałam widzieć. Chciałam zrobić krok, ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Zaczęłam odczuwać zawroty głowy, nagłe osłabienie nie pomagało mi w tej chwili. 
Upadłam na ziemię i obraz przed moimi oczami, z każdym mrugnięciem stawał się coraz bardziej zamazany.
Zrobiłam coś złego? Byłam złą córką? Czy to ja jestem powodem jego odejścia? Zaczęłam układać wszystkie fakty w całość, jednak to nic mi nie dało. Samo jego stwierdzenie, że odchodzi było mało zrozumiałe. 
Uchyliłam powieki, a ostre światło docierające do moich oczu, dało się we znaki. Zerknęłam na bok i dostrzegłam nowe aparatury, do których zostałam podpięta. Świetnie, miałam wyjść w ciągu paru dób, a teraz może się to przeciągnąć znacznie dłużej.
Mój szatyn czekał za drzwiami i rozmawiał z lekarzem prowadzącym. Po chwili oboje weszli do środka. 
- Witam Panią. - ukłonił się dr. Mike, na co skinęłam tylko głową. - Mam Pani wyniki, ale najpierw muszę się Pani o coś zapytać. - zmarszczył czoło. - Czy kiedykolwiek miała Pani robiony tomograf głowy? 
- Tak, wiele razy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Cóż... A miewała Pani bóle głowy? - zerknął na mnie zapisując coś na karcie.
- Tak, zdarzało się... Panie doktorze, może Pan przejść do sedna? - ponagliłam.
- Jest mi przykro to mówić, ale wykryto u Pani guza. - westchnął.
Mój cały świat... On zamarł, zniknął. Zanim cokolwiek powiedziałam, dokładnie analizowałam jego słowa. MASZ GUZA. Jestem chora... Czy da się to wyleczyć? Nie chcę umierać. W moich oczach zebrały się łzy, a wszystko inne runęło. Nie miało już sensu. 
- Ile mi zostało? - szepnęłam.
- Myślę, że od 7 miesięcy do 2 lat. - stwierdził.
- Da się to usunąć? - zapytał szatyn w momencie kiedy ja szlochałam.
- To wszystko jest bardziej skomplikowane niż możecie sobie wyobrazić. To jest już zaawansowane stadium, jeżeli będziemy próbować cokolwiek z tym zrobić, istnieje prawdopodobieństwo, że się nie wybudzi. - lekarz poklepał Justina po ramieniu i opuścił pomieszczenie.
To nie może być prawda. Cholerny pech! Nienawidzę się za to! Teraz już nawet nie miałam sił myśleć o spotkaniu z ojcem.
- Chan... - szepnął szatyn zbliżając się do mojego łóżka.
- Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. - szlochałam w kółko.
- Shh... - chłopak przytulił mnie do swojego torsu uspokajając.

Justin

To jakieś popieprzone. Ona ma 17 lat do cholery! Nie możesz mi jej Boże zabrać! Nie przeżyję tego po raz kolejny. Nie mogę jej stracić... Tym bardziej zostawić teraz, w takim stanie. Biedna jest cała roztrzęsiona, doznała szoku, to normalne.
Kiedy dziewczyna zasnęła, wyszedłem z sali kierując się na zewnątrz. Znalazłem pobliski sklep i bez wahania kupiłem paczkę papierosów. Nie miałem papierosa w ustach od kilku lat. Jestem naprawdę zdenerwowany, a sądzę, że to jedyna możliwość, aby doznać chociaż odrobiny rozluźnienia. Wyjąłem papierosa, odpaliłem i zaciągnąłem się jak za dawnych czasów. Czasów, kiedy byłem dzieciakiem, w sumie dalej jestem, ale to już inna historia. Usiadłem na ławce przed szpitalem i zacząłem rozmyślać o naszej przyszłości. Jej choroba spowodowała, że zaczynam dojrzale myśleć. Chcę aby była moja, na zawsze, mimo wszystko. 
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Christiana. Potrzebowałem z kimś pogadać, a nikogo innego nie miałem. Zaciągnąłem się ostatni raz i wyrzuciłem niedopałek.
- Siema stary. - usłyszałem po drugiej stronie.
- Cześć... Słuchaj, jest taka sprawa, muszę z kimś pogadać, a nie mam nikogo innego. - westchnąłem. - Przyjedziesz do szpitala? - zapytałem z nadzieją wyczuwalną w głosie.
- Justin, co się dzieje? Dlaczego jesteś w szpitalu do chuja? - splunął.
- Do zobaczenia. Czekam przy wejściu, lepiej się pospiesz. - mruknąłem i rozłączyłem się.
Nie musiałem długo czekać. Niecałe 20 minut później, ujrzałem bruneta idącego w moim kierunku. Pomachałem mu dając znak, gdzie dokładnie jestem. Chwilę później doszedł, przywitał się i usiadł.
- Co jest? - zapytał sapiąc.
- Christian, nie wiem co robić do cholery. To jest cholernie popieprzone! Mam dosyć. Nie potrafię z tym od tak żyć. Najpierw Clary, a teraz ona. - szlochałem.
Brunet spoglądał na mnie nie rozumiejąc do czego zmierzam.
- Chodzi o Chanel... Jest chora. Ma guza.- te słowa z trudnością wypłynęły z moich ust. 
Oczy Christiana gwałtownie się powiększyły, a on sam w sobie się spiął.
- Co Ty gadasz? - spojrzał na mnie pytająco.
- Kurwa, ma guza. Nie wiem, co robić... Musiałem z kimś o tym pogadać bo inaczej bym nie wytrzymał. - schowałem twarz w dłonie. - Nie mogę jej stracić, rozumiesz? Nie mogę do tego dopuścić jak w przypadku Clary. Nie wytrzymam psychicznie i się zabiję. Przysięgam. - szepnąłem.
- Ej, spokojnie. - klepnął mnie w ramie. - To się leczy, wyjdzie z tego. - pocieszał.
- Z zaawansowanego stadium nikt nie wyjdzie... - mruknąłem, a chłopak zesztywniał.

Chanel

Leżę od godziny, wpatrując się w ten sam punkt. Z każdą chwilą popadam w coraz głębszą depresję. Pielęgniarka przychodząc do mnie wie już, że jestem mało rozmowną osobą, ale w tym momencie wręcz niemową. Dziwne jest uczucie wiedząc, że ma się coś w głowie i nie można nic z tym zrobić. Zaczęłam tworzyć listę, którą chcę "spełnić" przed odejściem. Jak to brzmi... Będę potrzebowała czasu, żeby się z tym pogodzić. 
Usłyszałam pukanie do drzwi, odwróciłam się w tamtym kierunku, a w wejściu ujrzałam tatę z bukietem kwiatów.
- Mogę? - szepnął. 
Byłam aż tak zdesperowana, że zgodziłam się na jego wizytę. Mężczyzna odłożył kwiaty i usiadł obok mojego łóżka.
- Co tutaj robisz? Twoja mama przeżywa załamanie, że Cię nie ma. - westchnął gładząc mój policzek.
Czyli wie o mojej ucieczce? Mama mu powiedziała? Może wrócili do siebie... Ale gdyby tak było, nie byłby tu teraz. 
- Przepraszam za tą dziewczynkę. Nie chciałam, żeby tak się wydarzyło. To James prowadził. - szepnęłam patrząc w drugą stronę.
- To nie ma teraz znaczenia, ważne, że wszyscy żyjecie. - powiedział łagodnym tonem. 
To był ten ton głosu, którym zawsze błagaliśmy mamę, aby nam na coś pozwoliła. Były różne sytuacje, ale jedna najbardziej zapadła mi w pamięci. Jazda quadami. Nigdy tego nie zapomnę, mimo wszystko. Jeden z najlepszych dni w moim życiu, nie licząc paru siniaków i zadrapań.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską.
Nie chciałam mu mówić o mojej chorobie, nie teraz. Wolałabym się dowiedzieć, co u mamy.
- W porządku. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Co u mamy? Bardzo się za nią stęskniłam, nie planowałam tego wyjazdu. - szepnęłam.
- Dalej mieszka w Cambridge. Zadzwoniła do mnie od razu jak zniknęłaś. Była roztrzęsiona. Siebie obwiniała za to, ale podobno piszesz do niej listy, tak? - spojrzał na mnie.
- Tak, staram się regularnie. Ostatnio chciałam nawet wrócić, ale to zbyt duże ryzyko. - zaprzeczyłam głową.
- Jakie ryzyko? O czym Ty mówisz? - zmarszczył brwi.
Powiedzieć mu o wszystkim? Czy po takim okresie czasu zasługuje, aby mu powierzyć jakiekolwiek tajemnice?
- Uciekłam, bo wcześniej zostałam porwana, a później mnie szukali... Musiałam przeczekać aż wszystko ucichnie. Mimo to w dalszym ciągu ktoś szukał Justina i nie mogłam wrócić, choć tak bardzo chciałam. - poczułam narastającą gulę w gardle.
Czułam jak ciężar, który na sobie dźwigałam, w pewnym stopniu opada. Ulga? Właśnie tego potrzebowałam.
Rozmawiałam z tatą dosłownie kwadrans, bo musiał wracać do Lilly, jak się dowiedziałam. Obiecał, że wróci, że jeszcze mnie odwiedzi. Trzymałam go za słowo.
O wiele lepiej czuję się w obecności kogoś znajomego, nie myślę wtedy tak bardzo o tym wszystkim. Drzwi od sali uchyliły się, a w progu dostrzegłam Justina z napojem, z którego ulatniała się para wskazując, że był to gorący trunek.
- Jak się czujesz? - zapytał siadając. - Widziałem Twojego ojca, nie chciałem wam przeszkadzać, więc siedziałem na poczekalni. - dodał.
- Lepiej... - szepnęłam zagłębiając się w jego oczach. - Justin, jeśli to dla Ciebie zbyt wiele, ja zrozumiem jeśli odejdziesz... Sprawiam Ci tyle problemów. - mruknęłam dławiąc się łzami.
- Nie opowiadaj takich głupot. - przerwał. - Nigdy Cię nie zostawię. Będę z Tobą do końca. Tyle ile będzie trzeba... - pogładził moją dłoń. - Może wyzdrowiejesz, dasz radę. Jesteś silna. - uśmiechnął się delikatnie. - Nawet jeśli... I tak zrobię wszystko, aby ten czas, który Ci pozostanie był najlepszym w całym życiu. Obiecuję skarbie. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham Cię. - zbliżył się i podarował czuły pocałunek.
On mnie naprawdę kocha. Znalazłam swoje szczęście. Nie mogę przyswoić do siebie faktu jak bardzo go tym ranię. On na to nie zasługuje. Jest dobrym człowiekiem. 
Może w przyszłości trafi na kogoś, kto będzie z nim już na zawsze. Póki co, to miejsce wypełniam ja. 
Mimo wszystko chce być ze mną aż do końca, a ja z nim...
- Podjęłam decyzję... Nie chcę się leczyć. Nie chcę reszty życia spędzić w szpitalnym łóżku. - wyjaśniłam.
Chłopak spojrzał na mnie rozumiejąc moją decyzję nic więcej nie mówiąc. 
- O czym rozmawialiście? - zapytał zmieniając temat.
- Ogólnie. Przede wszystkim chciałam się czegoś dowiedzieć o mamie. Ponoć jakoś się trzyma, ale obwinia siebie za mój wyjazd. - szepnęłam.
- Dopilnuję, abyś osobiście jej powiedziała, że tak nie jest. - ucałował moją dłoń. - Lekarz powiedział, że jutro możesz wrócić do domu jeśli ostateczne wyniki będą w normie. 
- Nareszcie... - westchnęłam.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. - uniósł kąciki ust. - Jednak dowiesz się o niej w odpowiednim czasie. - dodał.
- W takim razie po co teraz mi o niej mówisz? Dobrze wiesz, że cały czas będę się domyślać, o co Ci chodzi. - wydęłam usta.
- Wytrzymasz, wierzę w Ciebie. - ucałował moje czoło.
Jak co wieczór, rozmawialiśmy, oglądaliśmy telewizję. Polubiłam tematy związane z Clary. Coraz częściej mi o niej opowiadał, co powodowało, że czułam jej obecność gdzieś blisko. Czułam się bezpieczniej. 
- Chciałbyś mieć kiedyś dziecko? - zapytałam.
- Dlaczego pytasz o takie rzeczy? - utkwił we mnie wzrok.
- Po prostu chciałabym wiedzieć... - wzruszyłam ramionami.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem prawdę mówiąc, ale kiedyś na mnie był pragnął mieć. Na przykład taką małą, słodką kopię Ciebie, skarbie. - uśmiechnął się. 
Ten człowiek sprawiał, że przestawałam myśleć o chorobie. W takich chwilach jej wcale nie było, odeszła na drugi plan.
- Czy to jakaś propozycja? - zaczęłam się droczyć. 
- Możliwe. - wytknął język.
A czy ja kiedyś chciałabym mieć dziecko? Zapewne tak. Jednak czy jestem odpowiednią osobą na macieżyństwo? W odpowiednim wieku? Na pewno nie, jeśli chodzi o wiek. 
- Justin, kocham Cię. - szepnęłam wtulając się w szatyna.
- Ja Ciebie też, bardzo. - pogładził mnie po plecach.

za błędy przepraszam xx
w zakładce "BOHATEROWIE" pojawił się ktoś nowy:)


POWODZENIA PIERWSZEGO DNIA W SZKOLE W NOWYM ROKU:)


zapraszam do wypełnienia ankiety znajdującej się po prawej stronie bloga --->
Jeśli będzie minimum 18 komentarzy - dodam kolejny rozdział :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ





21 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetna :) podziwiam cię za to :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona nie może umrzeć...
    Świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ona nie może umrzeć nie może go zostawić teraz kiedy wszystko układało się dobrze nie może :( :( :'( :'(

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, płaczę. Ona nie może umrzeć :(
    świetny jak zawsze :) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooojej, ale mnie zaskoczyłaś, tego się nie spodziewałam. Mam nadzieję że to zaszła jakaś pomyłka z tą chorobą :) Przecież Chan nie może umrzeć. A dodatkowo jej ojciec się pojawił... Nie trzymaj nas długo w napięciu bo nie wytrzymamy! Jest bosko, całuski :* :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój Boże, popłakałam się:(
    Cudowny.... ale taki smutny:(
    Mam nadzieję, że Chan wydobrzeje..

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejuś aż sie popłakałam :'(
    Nie! Ona nie może umrzeć ;(
    Niech to będzie pomyłkaa :(
    Błagam Cie!
    Czkekam na następny! <3
    A tak wge cudnyy *o*

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiedz mi ze klamiesz z tym ze umrze ona nie moze, ona i Juss muszą stworzyć Rodzinę mieć 2 dzieci psa i wielki dom a nie Justin zostanie z little kopią Chan i bd płakał

    OdpowiedzUsuń
  9. mimo, że nie czytam od samego początku to baaardzo mnie wciągnęłaś
    podoba mi się to opowiadanie więc w wolnym czasie może przeczytam poprzednie rozdziały x
    co mogę powiedzieć o tym, jest dobry, bardzo dobry
    przykro mi z powodu Chanel, która ma guza :( mam nadzieję, że wyzdrowieje, a jeśli nie to ostatnie miesiące/lata spędzi szczęśliwie razem z Justinem...i kto wie, może zgodzą się na tą propozycję i zostaną rodzicami :)
    czekam na nn ♥
    powiadom mnie o nim proszę na tt - @agnieszkanopart
    mam nadzieję, że wpadniesz do mnie bo chciałabym poznać twoją opinię na temat mojego rozdziału, liczę na Ciebie ♥
    fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Błagam niech w następnym rozdziale będzie, że to sen, prooosze! Oni muszą byc razem do konca zycia, a ona ma umrzec ze starosci jak Justin...:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezus !! Niech ona nie ma tego guza niech pomylą badania co kolwiek, tylko niech nie umiera.. Prosze :'( :*:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nieee nie możesz!!:cccc ona nie umrze ;-;
    Wierzymy w to że nie umrze !;*;

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale by było gdyby się okazało, że wyniki badań z kimś pomylili ;o
    Ale czm Chanel? ONA MA TYLKO TE 17 LAT ;-;
    Biedny Jus i Chan ;-;
    Czekam! ;* I zapraszam :)
    http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Piiisz x)) nie mogę się doczekać >,>

    OdpowiedzUsuń
  15. Swietny dajesz kolejny. Niespodziewalam sie takiego obrotu akcji, ale wierze, ze wszystko bedzie dobrze. Ona nie moze umrzec *rycze* dlaczego ty nam to robisz!? Czekam na kolejny...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wierze oni mieli zyc dlugo i szczesliwie a nie ona musi zyc powiedz ze to tylko sen... Kocham to jak piszesz @RheUnfairLifes

    OdpowiedzUsuń
  17. naprawdę lubię czytać Twoje opowiadanie, czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. miło sie czyta! Świetny Wygląd Bloga:*

    Pozdrawiamy!
    ♡✿ Twins Life. [KLIK] ✿♡

    OdpowiedzUsuń
  19. Cześć, Bardzo ciekawy blog, znalazłam go na asku i nie mogę przestać czytać. Ja również piszę swój i byłabym wdzięczna, a wyrażenie opini na jego temat, jeśli to nie problem (http://ilovejutinbieber.blogspot.com/)
    Dziękuję i jeszcze raz - jestem pod wrażeniem! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Looovki czekam na nn-o.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czekam na nastepny! *-* malnowaJudi

    OdpowiedzUsuń