niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 24.

James otworzył drzwi, a ja posłusznie wsiadłam do auta, pamiętając o wszelkich środkach bezpieczeństwa. Mężczyzna okrążył pojazd i znalazł się obok mnie. Rozejrzałam się po wnętrzu i dostrzegłam bogate wyposażenie samochodu. Tapicerka wykonana jak mniemam z najlepszego materiału, idealne wykończenia, wszystko było doprowadzone do perfekcji, James potrafi dbać o swoje rzeczy. Ciekawe czy postępuje tak samo z kobietami? 
- Korzystając z sytuacji, jeszcze raz chciałem Cię przeprosić za dzisiejszy poranek. - zmierzwił włosy zerkając na mnie.
Poczułam jak moja twarz przybiera czerwonego koloru, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ale dlaczego? To przecież nie ja powinnam się wstydzić, wręcz przeciwnie. 
Nienawidzę cechy, którą obdarzyła mnie mama. W zasadzie mogę tak tylko mówić... Nie znam swojej biologicznej matki, kilka razy widziałam ją na żywo i powiem szczerze, że nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Dlaczego mnie oddała? Musiała mieć jakiś powód. Skoro to zrobiła, to dlaczego przychodziła do mojego domu? 
Tysiące myśli przewijało się przez moją głowę każdego dnia. 
- Wyjaśnijmy coś sobie. Ja nie będę ingerowała w Twoje życie, a Ty w moje. To nie jest moja sprawa z kim sypiasz, co robisz w wolnym czasie, więc proszę Cię, nie tłumacz się z czegoś, czego nie powinieneś. - uśmiechnęłam się spoglądając na niego, a następnie przez szybę, gdzie zaczynał padać deszcz.
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, widząc jego zdezorientowanie i zaskoczenie. Biedak nie wiedział, co powiedzieć. Tak jest, 1:0 dla Chanel Panie Lincoln!
- Ugh, gdzie dokładnie mieszkasz? - zapytał obojętnie.
- Jeszcze kilka przecznic i w prawo. - powiedziałam czując, że zwyciężyłam tę bitwę.
Nie wiedziałam, co mówić, więc siedziałam cicho, mimo że nie lubię takiej krępującej ciszy w jakiej się znaleźliśmy. Jedyne, za co mogłam podziękować, to lecący w radiu utwór Hozier'a. Czułam się zrelaksowana słysząc jego aksamitną barwę głosu. 
Całą sielankę przerwało gwałtowne chamowanie i pisk opon. Z dużą siłą uderzyłam o szybę tracąc na parę sekund świadomość, jednak byłam przytomna. Usłyszałam tylko sznurek wulgaryzmów, wypływających z ust Jamesa.
- Chanel, ocknij się. - delikatnie klepał mój policzek. - Proszę Cię, nie zasypiaj, nie możesz... - usłyszałam z każdą chwilą coraz słabsze słowa bruneta.
Walczyłam, cały czas walczyłam. Starałam się nad tym zapanować, lecz ból głowy był nieustępliwy i z każdą minutą się nasilał. Opadałam z sił, poddałam się.
- Chanel... - usłyszałam cichy, spokojny głos. - Kochana, tu jestem... - szeptała postać. 
- Kim jesteś? Umarłam? - zapytałam przejęta.
- Shh, nie kochanie. 
Ku moim oczom ukazała się młoda dziewczyna, w mniej więcej moim wieku, w białej sukience i brązowych, kręconych włosach.
- Jesteś tu przez pomyłkę, masz kochającą rodzinę, chłopaka, przyjaciół... Dbaj o nich. - dziewczyna pogładziła mój policzek uśmiechając się przy tym. - Zwłaszcza o Justina. - dodała.
Co proszę? 
- Jestem Clary, jestem Twoją przyjaciółką, troszcz się o niego, wiele przeszedł. - szepnęła odchodząc.
- Co? Zaczekaj! - krzyknęłam.
- Musisz już wracać... Do zobaczenia. - Clary (jak się przedstawiła) pomachała dłonią i odeszła.
Ocknęłam się w łóżku szpitalnym, ubrana w staromodną koszulę i z potwornym bólem głowy. Chciałam podnieść się do pozycji siedzącej i poskładać fakty w logiczną całość, ale ból głowy się nasilał. 
Spojrzałam w bok i na krześle obok łóżka ujrzałam szatyna, mojego szatyna. Łzy z moich oczu nie potrafiły przestać lecieć. Bałam się... Bałam się, że już nigdy go nie zobaczę, nie dotknę, nie poczuję, nie przytulę, to takie straszne. Delikatnie położyłam swoją dłoń na jego czule gładząc, aż się przebudził.
- Hej, obudziłaś się. - szepnął zaspany.
- Długo tu jesteś? - zapytałam.
- Przyjechałem jak tylko się dowiedziałem... - mruknął.
- Co się właściwie stało? - zmarszczyłam brwi.
- Miałaś wypadek... Twój szef potrącił siedmiolatkę. - przetarł twarz dłońmi.
- Co takiego? Gdzie on jest? Co z tą dziewczynką? - pisnęłam podnosząc się mimo odczucia bólu.
- Spokojnie... - złapał moją dłoń. - Lincoln jest na przesłuchaniu, nic mu się nie stało o dziwo... - przerwał. - A dziewczynka ma połamane żebra i pęknięty mostek, ale lekarze powiedzieli, że to cud, że tylko to jej się stało. Wyjdzie z tego. - dodał.
Poczułam ulgę... Przez moją i Jamesa nieuwagę, mogła zginąć niewinna dziewczynka. Czuję się cholernie źle. Co ja bym powiedziała jej rodzicom na pogrzebie? Że nie chciałam, aby tak się stało? Pieprzenie... 
- Chcę się z nią zobaczyć. - szlochałam.
- Nie możesz teraz nigdzie iść, lekarze zabronili. Poza tym, ona jeszcze się nie wybudziła. - wyjaśnił.
W tym momencie do sali wszedł niewysoki mężczyzna, w okularach i specjalnym ubraniu. Chwycił tablicę znajdującą się na brzegu łóżka, spojrzał na nią, a następnie odłożył.
- Jak się Pani czuje? - zapytał spoglądając na mnie.
- W porządku, chociaż boli mnie głowa. - mruknęłam łapiąc się za zabandażowane miejsce. 
- To nic nadzwyczajnego, doznałaś wstrząsu mózgu, wykonamy jeszcze kilka dodatkowych badań i myślę, że za kilka dni opuścisz to miejsce. - powiedział z uśmiechem.
- Co z tą dziewczynką? - spytałam.
- Niestety nie mogę udzielić Pani żadnych szczególnych informacji, ale powiem tylko, że jej życiu nic nie zagraża. 
Znowu to cholerne uczucie... Być może przypadki chodzą po ludziach, ale to już przesada. Do tego ten dziwny sen. Bo to był sen, prawda? 
- Justin? - zerknęłam na szatyna.
- Tak? - skupił na mnie swoją całą uwagę.
- Kiedy wydarzył się wypadek, straciłam chyba przytomność, nie chyba, a raczej na pewno. Przydarzyło mi się coś dziwnego... Początkowo myślałam, że to sen, ale to było tak realistyczne... - szepnęłam. - Widziałam młodą dziewczynę, w białej sukni, brunetka w delikatnych lokach... Rozmawiała ze mną. - spojrzałam na niego.
- Co Ci powiedziała? - spuścił wzrok.
- Że jest moją przyjaciółką i powinnam o Ciebie dbać, przedstawiła się jako Clary. - szepnęłam. 
Chłopak natychmiast spojrzał na mnie jakby niedowierzając słowom, które wypłynęły z moich ust. Nagle cały pobladł i spiął się.
- Justin, co się dzieje? - zapytałam z przerażeniem.
- Clary... - szepnął. - Była taka piękna, niewinna. - pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
- Znasz ją? - przyłożyłam dłoń do ust.
- Ona... Ona nie żyje. - przełknął ślinę. - Zginęła w wypadku samochodowym, przeze mnie. - syknął.
- Wytłumacz mi, o co tu chodzi... - błagałam.
- 2 lata temu, zanim poznałem Ciebie, moje serce zdobyła Clary, dziewczyna z sąsiedztwa. Zakochałem się w niej... - przerwał. - Spędzaliśmy razem najpiękniejsze chwile, a ja czułem się jakby los się do mnie uśmiechnął, bo czułem, że miałem wszystko, mimo tak młodego wieku... - zaśmiał się. - To wszystko jednak szybko się zmieniło... Pewnego wieczoru, byliśmy na imprezie i trochę nas poniosło. Clary chciała wracać, ale nie było nikogo kto mógłby ją zabrać do domu, wszyscy byli nawaleni. Poza tym, nie ufałem im aż tak, żeby dać im pod opiekę moją dziewczynę. - wyjaśnił.
Mogłam sobie tylko wyobrazić ból i cierpienie jakie teraz odczuwał... Nie miałam pojęcia, że stracił kogoś bliskiego, nigdy o tym nie mówił, aż do teraz.
- Wsiadłem po alkoholu za kierownicę... Siedziała obok mnie trzymając za rękę. Chwilę potem straciłem panowanie nad samochodem i uderzyłem z dużą prędkością w drzewo. - przerwał.
- Shh, nie mówisz mówić dalej... - chwyciłam jego dłoń gładząc knykcie. - Przepraszam jeśli to w jakiś sposób na Ciebie wpłynęło. - szepnęłam. 
- Nie o to chodzi, nic takiego się nie stało... - uśmiechnął się przez łzy. - Wiesz, jak mieliśmy przerwę, poszedłem wieczorem na cmentarz, właśnie do Clary. Może to głupie, ale rozmawiałem do niej, mówiłem jaka jesteś piękna, jak Cię kocham, ile dla mnie znaczysz i że to ona mi Ciebie zesłała. - westchnął. - Jesteś moim aniołem. - dodał.
On jest załamany tą całą sytuacją mimo upływu czasu, nie mogę go zostawić, muszę mu pomóc otrząsnąć się z tych przeżyć... Jestem jego lekarstwem na te wszystkie wspomnienia.
- Justin, chcę żebyś wiedział, że bez względu na wszystko, co się może wydarzyć, ja zawsze będę Cię kochać i będę Twoim prywatnym aniołem, zawsze. - spojrzałam w jego czekoladowe oczy. 
Justin spędził u mnie jeszcze kilka godzin, aż zdołałam go namówić, aby wrócił do domu i odpoczął. Z wielką niechęcią, ale jednak się zgodził. Ja również zaczynałam odczuwać zmęczenie, ułożyłam się wygodnie i pod wpływem czasu zamknęłam powieki.
- Chanel. - zawołał. - Obudź się. - usłyszałam.
Otworzyłam oczy i nad swoim łóżkiem ujrzałam Jamesa. 
- Co tu robisz? Która godzina? - spytałam zaspana.
Wyglądało to jakby się skradał... Jakby nie chciał, aby ktokolwiek wiedział, że tu jest.
- Nie o to teraz chodzi... Chciałem zobaczyć jak się czujesz... - usiadł na krześle i wpatrywał się we mnie.
- W porządku, lekarze powiedziele, że niedługo będę mogła wyjść. - uśmiechnęłam się drętwo. - Co z dziewczynką? - dodałam.
- Byłem u niej. Są z nią rodzice, wybudziła się. - uśmiechnął się.
To dobrze, uff. Kamień spadł mi z serca. Jutro, jeżeli będzie taka możliwość, odwiedzę ją. Chcę ją zobaczyć i przede wszystkim przeprosić.
- A ty jak się czujesz? Podobno byłeś na przesłuchaniu. - stwierdziłam.
- Pytali jak do tego doszło, nic wielkiego... - machnął ręką.
W tym momencie do pokoju przyszła pielęgniarka. Jej mina, gdy zobaczyła Jamesa, była bezcenna.
- Cóż Pan tu robi? Proszę opuścić to pomieszczenie. Godziny odwiedził dawno się już zakończyły. - mówiła.
- Jutro przyjdę. - puścił oczko i opuścił salę.
W końcu, gdy zostałam sama, miałam czas na przeanalizowanie mojego życia. Strzelanina, ucieczka, strzelanina, rozłąka, wypadek. Nie znam innej osoby, która miałaby równie takiego pecha, co ja. Jedno jest pewne, Justin nigdy nie był pomyłką, błędem czy pechem, on zawsze był w pozytywnym znaczeniu.
Trzy dni później...
Dalej tu leżę. Czuję się znacznie lepiej, jednak lekarze specjaliści wiedzą lepiej. Akurat. 
Cały czas siedzę w łóżku, powoli zaczyna mnie to irytować. Bez pielęgniarki nie wolno mi nawet samej pójść do toalety, czuję się osaczona na każdym kroku. 
Justin odwiedza mnie każdego dnia. Czasami rozmawiamy o Clary, o ich dobrych wspomnieniach. Staram się poznać jakim była człowiekiem i jakim Justin był wcześniej. 
- Chcesz coś do jedzenia? - zapytał wstając.
- Kawę możesz przynieść. - posłałam uśmiech, a szatyn cmoknął czule moje czoło. 
Kiedy brązowooki wyszedł, poczułam potrzebę do toalety. Czułam się już w pełni sił. Wstałam, nałożyłam szlafrok i wyszłam w kierunku toalet. 
Po drodze mijałam różne sale, na których byli ludzie z różnymi urazami. Moją uwagę przykuło jedno pomieszczenie. Okna były odsłonięte, więc można było zobaczyć wnętrze. Ujrzałam małą dziewczynkę leżącą na łóżku, a obok niej stali prawdopodobnie rodzice. Opis dziecka, które potrącił James, idealnie pasował do tej dziewczynki. Czyżby to ona? Przyjrzałam się uważniej. 
Dziewczynka spojrzała w moją stronę, a za nią mężczyzna. Nie mogłam uwierzyć...

za błędy przepraszam xx
liczę, że taki bieg zdarzeń spodoba wam się.
jak już wspomniałam na asku, myślę nad rozpoczęciem drugiego opowiadania, wszelkie opinie kierujcie właśnie tam.


zapraszam do wypełnienia ankiety znajdującej się po prawej stronie bloga --->
CZYTASZ-KOMENTUJESZ!




16 komentarzy:

  1. Jak zwykle najwspanialszy na świecie.
    Kocham ich .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu to jest super pisz dalej ;* Kocham Cię i twoje opowiadania <333 / @jdkbk z aska ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Najlepsze opowiadanie ever!!! Czekam z niecierpliwością na następny <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, akurat w takim momencie he :) czekam na następny :) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, pisz szybko dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. o nie, przerwałaś w najlepszym momencie...
    okej, powiem szczerze że pierwsze raz odnoszę się do tego co napisałaś "czytasz-komentujesz!" przysięgam że teraz postaram się zawsze napisać chociażby jedno słowo na temat rozdziałów, bo wiem że nawet jedno miłe słowo sprawia że ma się ochotę dalej robić to co się robi.
    dokładnie 21h temu wysłałaś do mnie linka do tego bloga i już po kilku pierwszych rozdziałach zakochałam się, naprawdę. w ciągu dzisiejszej nocy i połowy dnia przeczytałam wszystko. co tu dużo mówić opowiadanie jest po prostu genialne. GENIALNE! :)
    mam nadzieję że po zakończeniu tego bloga (co mam nadzieję że nie szybko się stanie, bo uwielbiam przygody Chan i Justina) zaczniesz pisać coś nowego.
    jest to jedno z moich ulubionych opowiadań, serio. a uwierz że ja codziennie dostaję linki albo sama znajduję opowiadanie, a moje przyjaciółki już po prostu nie mogą słuchać tego że znowu czytam coś nowego i zastanawiają się jak ja zapamiętuję te wszystkie historie z każdego opowiadania, no cóż, w moim świecie opowiadanie są ważniejsze niż nauka, haha
    wracając, naprawdę dziewczyno rób dalej to co robisz i nie przestawaj bo masz talent, wielki talent.
    chyba troszkę się rozpisałam i nam nadzieję że mój komentarz nie zrazi się długością i go przeczytasz, haha
    PS. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana, to jest najdłuższy komentarz jaki dostałam! nawet nie wiesz jak moja buźka się uśmiechała czytając twoje wypociny, dziękuję ci bardzo! doceniam to <3

      Usuń
  7. Jezu boskie! Chcę następną część! Jak najszybciej mam nadzieję ;) Oczywiście rozumiem, prywatne życie itd. Także czekam na następny ♥
    A ten jest genialny. Zostaje stałą czytelniczką 100% ;p
    /L

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi sie!:) ale prooosze! Nastepny slodki z Jusem I chanel :c czekam na nn-o.

    OdpowiedzUsuń
  9. Po dokładnym przeanalizowaniu wydarzeń w historii którą piszesz(zrobiłam to razem z Chanel) i wyobrażeniu sobie całej tej powieści w moim mało kreatywnym mózgu (xD) doszłam do wniosku,że...
    No właśnie.. Jak to ubrać w słowa ...?
    Jesteś świetną pisarską, piszesz rozdziały naprawdę szybko(wiem,bo sama miałam bloga ;*)czytasz komentarze pod swoimi rozdziałami,ale co najważniejsze-kochasz to co robisz(widać to w twoim opowiadaniu ;D).
    Tak więc-jestem twoją oddaną fanką i czytelniczką. Nie zniechęcaj się, o załamałabyś serca wielu osobą !
    Pozdro dla Ciebie i reszty moich sióstr-czytelniczek ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak widzisz jestem tu pierwszy raz. Raczej zostanę do końca :D
    Zajebiście piszesz i jesteś zajebista :3
    Ale nie przerywaj w takich
    momentach proszę noo ...
    Pewnie Chanel zna tą dziewczynkę, może to ktoś bliski ?
    Wszystko pewnie będzie w kolejnym rozdziale. Oby.
    Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku *_* tak mi się fajnie czyta że po prostu <33 Świetnie piszesz <33 ~@ReyDelilah

    OdpowiedzUsuń
  12. przykro mi się zrobiło :( jaka miłość Justina i Clary musiała być silna, skoro Chanel ma wizję z nią.. wow.. "jesteś moim aniołem" aww :3 mój romantyk Justin *.*
    informuj mnie o nowym! :)

    wpadnij do mnie i powiedz co myślisz ;p
    dont-lie-baby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mam słów, poprostu świetny. Z niecierpliwością czekam na następny. Dodaj go jak najszybciej. Życze więcej weny, chodź chyba sie nie przyda ;>>

    OdpowiedzUsuń