Wczesnym rankiem zabrałam się za wertowanie ofert pracy. Moją szczególną uwagę przykuło jedno zakreślone w kółko neonowym kolorem. Mogę się jedynie domyślać, że zrobił to Christian. Sięgnęłam telefon i wystukałam numer.
- Dzień dobry. - usłyszałam po przeciwnej stronie.
- Witam. - przywitałam się. - Chciałabym się dowiedzieć, czy oferta pracy jest dalej aktualna. - wyjaśniłam.
- Oczywiście. - powiedziała z entuzjazmem, podejrzewam młoda kobieta.
Po zakończeniu rozmowy postanowiłam pojechać do centrum handlowego. Rozmowę o pracę mam za 6 dni. W ten czas zdążę się odpowiednio przygotować. Póki co chciałam kupić odpowiednią sukienkę na urodziny, które obchodzę za tydzień. Jestem podekscytowana, ale i zawiedziona. Nie wiem czy pojawi się Justin. Brakuje mi go, bardzo. Chciałabym móc się do niego przytulić, ale on wyraźnie mnie odrzucił. Muszę się z tym pogodzić.
Przebrałam się i wykonałam delikatny makijaż, następnie wzięłam torebkę i opuściłam dom podczas, gdy Ana jeszcze spała. Nie chciałam iść z Anastasią. Potrzebuję prawdziwej rady, zero bezsensownego gadania o ciuchach, make-up'ie i uznałam, że do tego idealnie nadaje się Christian. On wręcz nie znosi tego.
- Cześć. - szepnęłam do słuchawki.
- No cześć mała. - mogłam sobie jedynie wyobrazić jego uśmiech.
- Sprawę mam. - przerwałam. - Pojechałbyś ze mną co centrum handlowgo? - powiedziałam błagalnym tonem.
- No pewnie, powiedz tylko o której. - zapytał.
- Właściwie ja już jestem gotowa. - wyjaśniłam.
Chłopak westchnął i oznajmił, że za parę minut będzie pod domem Any. Nie musiałam długo czekać. Christian podjechał swoim autem pod dom, wysiadł z niego i podszedł do mnie, składając delikatny pocałunek na policzku. Muszę przyznać, że wyglądał dobrze. Ma gust.
- Cześć piękna. - uśmiechnął się.
- Hej. - odwzajemniłam po czym wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera, tak jak zwykle robiłam to u Justina.
Jak to jest, że on nie ma dziewczyny? Kwalifikowałby się na ideał, a tymczasem... Na pewno nie jedna laska do niego wzdycha.
Przemierzając alejki, weszliśmy do jednego z najlepszych sklepów. Zaczęłam się rozglądać za strojem. Pomógł mi Christian, od razu wybierając kreację i podając mi ją.
- Masz. - przerwał. - Idź przymierzyć. - puścił oczko, następnie usiadł na kanapie oczekując mojego wyjścia.
Założyłam na siebie sukienkę i wyszłam na zewnątrz.
- Widzę, że Ci się podoba. - zaśmiałam się pokazując palcem na jego krocze.
Chłopak natychmiast się zawstydził i zakrył dłonią wybrzuszenie.
- Mam rozumieć, że może być? - droczyłam się.
- Jest... Jest świetna. - jąkał się.
Po zakupach poszliśmy do restauracji i zamówiliśmy jedzenie.
- Przyjdziesz na imprezę? - zapytałam sącząc napój.
- No jakbym mógł opuścić Twoje urodziny. - parsknął śmiechem patrząc na mnie. - Justin będzie? - dodał.
- Nie wiem czy będzie chciał w ogóle przyjść. - westchnęłam. - Boję się do niego pójść. - spuściłam głowę.
- Hej, nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz. - pogładził moje ramie i posłał uroczy uśmiech.
- Sama nie wiem. - wyrzuciłam ręce w górę. - To nie powinno tak wyglądać. On powinien być ze mną, wspierać mnie, tak jak Ty... - mruknęłam.
Brunet podszedł do mnie i czule przytulił powodując poczucie bezpieczeństwa. Tego było mi potrzeba.
Po w miarę udanych zakupach, wróciliśmy. Podziękowałam Christianowi za miło spędzony czas, następnie weszłam do mieszkania, gdzie czekała na mnie Anastasia.
- Chan! - krzyknęła. - Ktoś do Ciebie. Czeka na górze.
Przywitałam się z nią i pospiesznie ruszyłam do tymczasowo swojego pokoju. Byłam ciekawa kto mnie odwiedził. Z Christianem się przecież widziałam, Megan zapewne siedziałaby z Aną, więc nie rozumiem... Otworzyłam drzwi i... Jego się nie spodziewałam.
- Cześć. - szepnęłam wchodząc do pomieszczenia.
- Hej. - mruknął wstając z łóżka.
- Co tu robisz? - spojrzałam na szatyna.
- Chciałem pogadać i przeprosić. - mruknął drapiąc się po głowie.
Usiadłam na łóżku i czekałam aż brązowooki zrobi to samo.
- Więc słucham. - skrzyżowałam nogi.
- Po pierwsze, chciałem Cię przeprosić za moje zachowanie... - szepnął unikając kontaktu wzrokowego. - Nie wiedziałem, co mówię. Byłem kompletnym idiotą... Wybacz mi, proszę. - spojrzał na mnie i chwycił moją dłoń, delikatnie gładząc knykcie.
- Justin, wyraźnie powiedziałeś, że z nami koniec... - spuściłam głowę. - Twoje słowa były dla mnie jak ostry nóż. Posunąłeś się tak daleko, że własnego przyjaciela przekreśliłeś. - szlochałam.
- Poszedłem do niego, ale nie zastałem go. -mruknął.
- Wiem, bo był ze mną. - powiedziałam spoglądając na szatyna, który wyraźnie się zdenerwował zaciskając szczękę i pięści. - Byliśmy tylko w centrum handlowym. - wyjaśniłam.
- Doskonale wiesz, że równie dobrze ja mogłem z Tobą pojechać, a nie on. - syknął.
- Właśnie nie wiem! - pisnęłam. - Nie wiedziałam, co się z Tobą dzieje. - kontynuowałam. - Nasza ostatnia wizyta skończyła się kłótnią. - szepnęłam czując słony posmak łez spływającychz moich oczu.
Brązowooki przysunął się bliżej mnie i objął czule gładząc po plecach dając ukojenie chociaż na krótką chwilę. Kiedy spojrzałam w jego oczy, mogłam dostrzec rozpacz, żal i smutek. Te wszystkie emocje kłębiły się w nim. Wiedziałam, że żałował swoich wcześniejszych słów i było mu przykro, jednak nie mogłam mu tak szybko wybaczyć. Dziwne, przecież to ja chciałam przerwy, a to teraz on mnie prosi o wybaczenie.
- Justin, przyjmuję przeprosiny. - zaczęłam.
Kiedy powiedziałam, że mu wybaczam, usta chłopaka od razu odnalazły moje. Łącząc się w namiętnym pocałunku poczułam pożądanie. Kochałam go. Chciałam, aby był blisko, ale nie mogłam jeszcze na to pozwolić. Musiałam potrzymać go w niepewności. Jedna dłoń szatyna pieściła moje pośladki, a druga przytrzymywała szyję, powodując ciarki na moich plecach.
- Nie. - odsunęłam się przerywając ten rozkoszny moment. - Nie mogę. - dodałam.
- Co się stało? Przecież mi wybaczyłaś. Tęskniłem za Tobą, Chanel. - zmarkotniał chwytając moją dłoń.
- Też tęskniłam i dalej tęsknie, ale ja do Ciebie jeszcze nie wróciłam Justin. - wyjaśniła. - Na dzień dzisiejszy Ci wybaczyłam.
- Dobrze wiesz, że będę czekał tyle, ile trzeba będzie. - szepnął składając delikatny pocałunek na moim policzku.
- Przyjdziesz na urodziny? - zapytałam wstając.
- Nawet gdybyś mnie nie zapraszała, i tak bym przyszedł. - uśmiechnął się delikatnie wychodząc z pomieszczenia.
Usiadłam na łóżku i zaniosłam się płaczem. Tak bardzo bym chciała, aby była przy mnie mama. Zawsze potrafiła mnie pocieszyć, nawet w najbardziej kryzysowych momentach mojego życia. Brakuje mi jej z dnia na dzień coraz bardziej. Każdego dnia myślę co u niej. Jak się trzyma, czy daje sobie radę. Mam tyle pytań, na które nie znam odpowiedzi. Myśl o powrocie narasta z każdym dniem.
Justin
Rozumiem ją. Nie mam jej tego za złe, że mnie na jakiś czas odtrąciła. Cholenrie ją kocham. Brakuje mi jej, ale obiecałem sobie, że będę silny i dam radę. Muszę jej pokazać, że się zmieniam i nie staczam jak wcześniej.
Idąc do domu, postanowiłem zajść jeszcze w jedno miejsce. Mijając pobliskie, słabo oświetlone domy, doszedłem na cmentarz. Szedłem między grobami, czując narastającą gulę w gardle, kiedy dotarłem do tego właściwego. Usiadłem na ławce i przez chwilę wpatrywałem się w fotografię na nagrobku.
- Cześć. - zacząłem. - Dawno mnie tu nie było... Od ostatniego spotkania miałem mętlik w głowie i nie potrafiłem się pozbierać. W dalszym ciągu mi Ciebie brakuje. Co noc miewam koszmary i w dalej obwiniam siebie za tą całą tragedię sprzed 2 lat. Nie powinienem prowadzić po alkoholu, a Ty nie powinnaś płacić życiem za moją głupotę. Jestem pewny, że kiedyś się spotkamy, wyczekuję tej chwili Clary. Poznałem kogoś. Jest dla mnie jak anioł, a nawet kimś więcej. Wierzę, że to Ty mi ją zesłałaś, aby pomogła mi się podnieść. - szlochałem. - Jednak zachowałem się jak dupek i muszę ponieść konsekwencje. - westchnąłem. - Pójdę już. Śpij spokojnie, kocham Cię. - uśmiechnąłem się i ucałowałem fotografię, następnie zmierzyłem w kierunku wyjścia.
Całą drogę myślałem o Chanel. Wierzyłem, że to była moja druga szansa na lepsze życie. Pierwszą spieprzyłem i byłem na idealnej drodze, aby zrobić to ponownie. Musiałem wziąć się w garść i zrobić wszystko, aby tego nie powtórzyć.
Poczułem się winny temu całemu gównie, które się stało... Zrozumiałem, że ucierpieli na tym też moi bliscy. Powinienem ich przeprosić, a w pierwszej kolejności Christiana.
- Siema. - przywitałem się.
- Cześć. Co tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Możemy pogadać? - mruknąłem.
- Nigdy nie byłeś dobry w przeprosiny. - zaśmiał się. - Wchodź. - dodał.
Wszedłem do środka i usiadłem na fotelu naprzeciwko niego.
- Słuchaj, wiem, że zachowałem się jak dupek, mimo wszystko... Nie liczę, że będzie tak jak dawniej, bo wiem, że na to nie zasłużyłem. - przerwałem. - Ale chciałbym, żebyś wiedział stary, że jest mi przykro. - dodałem patrząc na niego.
- Justin, to chyba najbardziej wzruszająca mowa jaką kiedykolwiek wygłosiłeś. - zaśmiał się.
- Wal się. - syknąłem.
- Też się cieszę, że Cię widzę. - puścił oczko.
Rozmawialiśmy jeszcze przez krótką chwilę, następnie poszedłem do siebie.
Poczułem się winny temu całemu gównie, które się stało... Zrozumiałem, że ucierpieli na tym też moi bliscy. Powinienem ich przeprosić, a w pierwszej kolejności Christiana.
- Siema. - przywitałem się.
- Cześć. Co tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Możemy pogadać? - mruknąłem.
- Nigdy nie byłeś dobry w przeprosiny. - zaśmiał się. - Wchodź. - dodał.
Wszedłem do środka i usiadłem na fotelu naprzeciwko niego.
- Słuchaj, wiem, że zachowałem się jak dupek, mimo wszystko... Nie liczę, że będzie tak jak dawniej, bo wiem, że na to nie zasłużyłem. - przerwałem. - Ale chciałbym, żebyś wiedział stary, że jest mi przykro. - dodałem patrząc na niego.
- Justin, to chyba najbardziej wzruszająca mowa jaką kiedykolwiek wygłosiłeś. - zaśmiał się.
- Wal się. - syknąłem.
- Też się cieszę, że Cię widzę. - puścił oczko.
Rozmawialiśmy jeszcze przez krótką chwilę, następnie poszedłem do siebie.
Chanel
Chanel! - usłyszałam wołanie.
Zeszłam na dół i zobaczyłam gotową do wyjścia Anastasię.
- Wychodzę na kolację z Joseffem. Nie wiem, o któej wrócę. Nie czekaj na mnie w każdym razie. - puściła mi oczko.
Teraz Joseff? A co z... Jej poprzednim? Ta dziewczyna nie potrafi się ograniczyć do jednego faceta.
- Okej. - posłałam jej miły uśmiech.
Kiedy dziewczyna opuściła mieszkanie poszłam do kuchni z zamiarem przygotowania jakiegoś posiłku. Zdecydowałam się na gorącą czekoladę z kanapkami. Siedząc w salonie, usłyszałam pukanie do drzwi. Niechętnie ruszyłam w ich kierunku.
- No cześć leniu. - odezwał się Christian wchodząc wchodząc do środka.
- Co tu robisz? - powiedziałam wyraźnie oburzona. Miałam ochotę na spokojny, samotny wieczór.
- Mam zamiar sprawić, że to będzie Twój najlepiej spędzony wieczór tutaj. - uśmiechnął się uroczo rozkładając jakąś matę na podłodze.
- Co ty wyprawiasz? Powiedz tylko, że to nie jest to, co myśle. - spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Tak właśnie, będziemy grać w Twistera, poza tym mam jakieś filmy i mega kaloryczny popcorn. - puścił oczko, a ja przewróciłam oczami. Mogłam się pożegnać ze spokojnym wieczorem.
Nim się przeprowadziłam do Cambridge, uczęszczałam w Southampton na lekcje gimnastyki, więc gra w Twistera to dla mnie nic trudnego. Uważnie obserwowałam konającego z bólu Christiana, podczas gdy ja świetnie się poruszałam i przy tym śmiałam z chłopaka.
- Wygrałam! - krzyknęłam kiedy ciało bruneta opadło na ziemię.
- To nie fair! Nie powiedziałaś mi, że chodziłaś na gimnastykę. - stwierdził oburzony, na co delikatnie się zaśmiałam.
Christian następnie wyszukał film i włączył go, a ja w międzyczasie przygotowałam popcorn. Oboje usiedliśmy na kanapie zajadając się przysmakiem.
- Rozmawiałaś z Justinem? - zapytał.
- Tak, był dzisiaj u mnie. - powiedziałam zirytowana. - Przyjdzie na imprezę. - dodałam.
Czy on musi wszystko wiedzieć? Pod tym względem jest naprawdę dociekliwy, co mnie w nim zniechęca.
Chłopak wyraźnie zdziwiony moją wiadomością powrócił do konsumowania popcornu i oglądania filmu.
- U mnie też był. powiedział.
Nagle zrobiło mi się gorąco. Justin go przeprosił? Czy może jeszcze bardziej się pokłócili?
- Po co? - zapytałam spoglądając na bruneta.
- Między nami jest już okej. - uśmiechnął się.
Uf, co za ulga.
- U mnie też był. powiedział.
Nagle zrobiło mi się gorąco. Justin go przeprosił? Czy może jeszcze bardziej się pokłócili?
- Po co? - zapytałam spoglądając na bruneta.
- Między nami jest już okej. - uśmiechnął się.
Uf, co za ulga.
za błędy przepraszam xx
*Clary to była dziewczyna Justina, która zginęła w wypadku samochodowym 2 lata temu. Justin był pod wpływem alkoholu i stracił panowanie nad pojazdem. Dziewczyna zginęła na miejscu, jego udało się uratować, jednak nieliczne blizny na jego ciele pozostały.
Miło widzieć tyle komentarzy, jestem dumna
CZYTASZ-KOMENTUJESZ!
Świetne :)
OdpowiedzUsuńnajlepszy!
OdpowiedzUsuńWow no postarałaś się rozdział jest czadowy dyrzo lepszy od dwóch poprzednich fajnie się to znowu rozkręca czekam na nexta i życze jeszcze więcej weny
OdpowiedzUsuńjak czytam twojego bloga to zanoszę się płaczem .. jest na prawdę świetny i czekam na następny rozdział :))
OdpowiedzUsuńWciagajace :D pisz dalej! ;* malinowaJudi
OdpowiedzUsuńSą pogodzeni, to dobrze. Nie mogę się doczekać kiedy będą z powrotem razem żyć :) do następnego ♥
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć, świetny :) <3
OdpowiedzUsuńno to teraz miejmy nadzieje że wszystko potoczy sie dobrze ;) chyba że autorka zrobi nam psikusa i zrobi szybki zwrot akcji :D świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga http://mysteriouslove.blog.onet.pl/ dopiero zaczynam ale mam nadzieje że sie spodoba ; )
ps. dodaje do ulubionych na blogu ;)
OdpowiedzUsuńSuper! Kiedy nn? Napisz proooooooooooosze ❤❤
OdpowiedzUsuńAle dużo napisałaś. Bardzo podoba mi się podział na to co myśli Chan i Justin, super to wymyśliłaś :)
OdpowiedzUsuńKiedy czytam w ogóle nie zauważam błędów, skupiam się na fabule i okropnie mocno mi się podoba! Brawo i oby tak dalej :*
Ach i weeesołych świąt Kochana! :*
Spory ten rozdział, w porównaniu do poprzednich.
OdpowiedzUsuńCzytam, więc komentuję, ale nie mam bladego pojęcia co napisać, by nie było tautologii i powtórzeń. W takim razie po prostu powiem, że wspaniały.WESOŁYCH, Czekam i zapraszam do mnie ;*
http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/