wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 20.

NOTATKA POD ROZDZIAŁEM

Dwa tygodnie później...
Nie śpię, nie jem, nie potrafię funkcjonować. Jest mi ciężko. Od dwóch tygodni nie widziałam Justina, tęsknie za nim. Odkąd Christian dowiedział się o moim odejściu i stanie, ciągle u mnie przesiaduje. Właściwie u Anastasii. Zbliżyliśmy się do siebie, choć nie w takim kontekście jak mogłoby się wydawać. Mam w nim duże wsparcie i jestem mu za to wdzięczna. 
Od dwóch tygodni jestem na utrzymaniu Any, więc wypadałoby zacząć szukać pracy. Jeszcze nie wiem czy wrócę do Cambridge. Myślę, że to za wcześnie. Wolałabym aby to wszystko ucichło. 
Dzisiaj ma przyjść Christian i pomóc w szukaniu ciekawych ofert pracy. Według niego mogę pracować jako jego prywatna pomoc domowa, akurat.
- Cześć! - krzyknął chłopak przytulając mnie od tyłu przy czym zaskakując.
- Hej. - powiedziałam z entuzjazmem. - Nie skradaj się tak więcej. - pogroziłam palcem.
Od ostatnich wydarzeń jestem szczególnie uczulona na wszelkie skradanie się. Wywołuje to u mnie złe wspomnienia. 
- Widziałeś się z Justinem? - zapytałam siadając na łóżku.
- Taa. - mruknął. - Nie chcę Cię oszukiwać... Jest z nim źle. - podrapał się po głowie.
- Dalej pije? - szepnęłam, a w myślach obwiniałam o wszystko siebie. Dlaczego? Chciałam dać nam trochę czasu, aby wszystko się poprawiło, gdy tymczasem jest odwrotnie. 
- Może powinnam do niego pójść? - stwierdziłam.
- Nie sądzę, aby to mu pomogło. - westchnął. - Idąc tam, dasz mu nadzieję, a jeśli znowu odejdziesz, on popadnie w depresje. - dodał.
To, co w takim razie mam robić? To wszystko jest skomplikowane. Brakuje mi go. Brakuje mi jego pocałunków, czułych gestów i słów, jego ramion... Mimo, że moja podświadomość broniła się przed tymi faktami, ja i tak znałam prawdę.

Christian (flashback)

* Ten dupek na nią nie zasługuje. Tyle przez niego wycierpiała, a on nie stara się o nią walczyć.
Za każdym razem, gdy do niego idę, mam chęć dać mu w pysk, aby się ogarnął.
- Justin? - powiedziałem wchodząc do mieszkania chłopaka. - Justin? - ponowiłem.
- Czego chcesz? - syknął. - Znowu będziesz mi prawić morały? - zakpił upijając whisky.
- Nie pieprz głupot. Nie chcę robić za twojego ojca. 
- Prawidłowo. - kiwnął głową. - Ja nie mam już ojca. - wyjaśnił.
Za każdym razem jest to samo. Czy ja popadłem w jakąś rutynę? Przychodzę tu jedynie dla Chanel. Ona mnie prosi, abym sprawdzał jak się trzyma ten idiota. Najwyraźniej marnie.
- Chan się o Ciebie martwi. - mruknąłem siadając na fotelu.
- Nagle sobie o mnie przypomniała? Brakuje jej wygody? - zaśmiał się spoglądając na mnie półprzytomnie.
- Chyba nie rozumiesz, co się do Ciebie mówi. - wstałem.
- To dlatego tu przyłazisz! Co, spodobała Ci się? - zadrwił. - A może chcesz się jej przypodobać i dobrać do majtek, co? - wstał i podszedł do mnie chwiejnym krokiem.
W tym momencie nie wytrzymałem. Moje nerwy puściły. W tym momencie pieprzyłem to, że był moim przyjacielem, a nawet i bratem. Nie pozwolę się poniżać. Chwyciłem szatyna za koszulkę i przygwoździłem do ściany.
- Nigdy więcej nie mów do mnie takim tonem i tymbardziej takich rzeczy. - pogroziłem. - Starałem się Ci pomóc, ale widocznie nie zasługujesz na tą pomoc. - splunąłem i puściłem chłopaka.
- Wal się. - mruknął, a ja w tym momencie opuściłem mieszkanie. *

Chanel

- Masz jakieś oferty pracy? - zmieniłam temat.
- Coś na pewno się znajdzie. - chłopak wyjął z torby gazety miejskie i podał mi je.
- Dzięki. Z nieba mi spadłeś. - zaśmiałam się odkładając je na szafkę nocną.
Cieszę się, że trafiłam na kogoś takiego. Mam w nim oparcie. Jest dobrym przyjacielem. Jedyne, co mnie zastanawia, to czuję jakby coś przede mną ukrywał. Zawsze jak przychodzi po wizycie u Justina to mówi to samo. Nie mogę się od niego niczego konkretnego dowiedzieć, bo zaraz się spina i zmienia temat. Któregoś dnia sama do niego pojadę, czy powinnam czy nie. To moje życie.
 - Póki co nie mam ochoty ich przeglądać. - wskazałam na stertę gazet i przewróciłam oczami.
- Więc proponuję jakiś film! - uśmiechnął się szeroko. - Nie chcę nawet słyszeć wymówek. - wytknął język.
- No cóż, nie powinnam chyba się sprzeciwiać, nie wiem czy wyjdzie mi to na dobre. - wzruszyłam ramionami.
Chłopak wybrał komedię romantyczną i włączył film, następnie usiadł obok mnie na 'legowisku' mojej roboty. 
- Ty chyba powinnaś zostać projektantką. - zaśmiał się na co uniosłam jedynie kąciki ust.
Przypomniał mi o mamie. Czy ja będę mogła przeżyć chociaż jeden dzień bez chęci płaczu? Czy aż tak wiele wymagam? 
Trudno było mi się skupić na seansie, podczas gdy dłoń chłopaka cały czas mnie obejmowała, co sprawiało, że czułam się niekomfortowo. Dotychczas robił to tylko Justin i nie miałam nic przeciwko. Przemyślałam wszystko i stwierdziłam, że jutro z samego rana pójdę do Justina i poważnie z nim porozmawiam.
- Podobał Ci się? Wcale się nie śmiałaś. - stwierdził spoglądając na mnie.
- Tak, naprawdę był dobry. - uśmiechnęłam się tak, aby wyglądało to jak najbardziej wiarygodnie.
- Wiesz co, źle się czuję... - skłamałam. - Chciałabym się położyć. - dodałam.
- Wszystko w porządku? - zapytał przybliżając się do mnie. 
Chciałam spędzić trochę czasu w samotności, a on mi to uniemożliwiał.
- Tak, na pewno. Prześpię się i będzie lepiej. - uśmiechnęłam się.
Chłopak kiwnął tylko głową rozumiejąc moje słowa po czym oddalił się w kierunku drzwi, gdzie następnie wyszedł. Ja natomiast nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Może teraz powinnam pójść do Justina zamaist czekać do jutra? Anastasii i tak jeszcze nie ma, jest na randce z nowo poznanym Josem i zapewne prędko nie wróci bądź wcale. Sięgnęłam czyste ubrania z szafki i przed wyjściem wzięłam prysznic. Gotowa do wyjścia poprawiłam makijaż i wyszłam zostawiając Anastasii wiadomość, że wyszłam na zakupy. 
Kiedy dotarłam na miejsce, w moim żołądku zaczęły dziać się dziwne rzeczy, dość nieprzyjemne. Strach? Niepewność tego, co mogę tam zastać? Wolnym krokiem podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Drzwi otworzył mi we własnej osobie Justin.
- Cześć. - szepnęłam.
Chłopak zszokowany moją wizytą, przez chwilę spoglądał na mnie niedowierzając.
- Mogę wejść? - zapytałam ściszonym tonem.
Kolejny raz nie usłyszałam odpowiedzi. Zaczynałam się niepokoić. Szatyn odszedł od drzwi, co dało mi do zrozumienia, że mogę wejść. To, co zastałam wewnątrz nie pozostawiało wiele do myślenia. On sobie nie radził. Na stoliku leżało kilka paczek papierosów, dookoła porozrzucane butelki whisky oraz innych trunków. Miałam ochotę się rozpłakać. Usiadłam na kanapie, na której przeżyliśmy swój pierwszy raz, to znaczy ja. 
- O czym chcesz gadać? - sapnął przeciągając się.
- O nas. - szepnęłam.
Chłopak momentalnie się wyprostował.
- O nas? - zadrwił. - Nas już nie ma. Nie wiem czy pamiętasz, ale to ty NAS przekreśliłaś. - powiedział zaciskając usta w wąską linię.
Zrobiło mi się słabo.
- O czym Ty mówisz? - zapytałam nie bardzo rozumiejąc do czego zmierza. - Nie zostawiłam Cię. Chciałam dać nam czas na przemyślenia. Dobrze wiesz, że znaczysz dla mnie naprawdę wiele. - wyjaśniłam.
- Chyba nie wystarczająco, skoro odeszłaś. 
Moje serce w tym momencie rozrywało się na miliony, biliony drobnych kawałeczków.  Nie potrafię opisać tego, co czułam w tym momencie. Straciłam grunt pod nogami.
- Chcę być z Tobą, bo bez Ciebie jest mi cholernie źle. Nie potrafię normalnie funkcjonować, ale chciałam, żebyś zrozumiał, że nie potrafię prowadzić takiego życia jak Ty. Potrzebuję czasu, mimo, że tęsknie. - wytłumaczyłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. 
- Wiesz, że jeszcze nigdy nikt nie był dla mnie tak ważny? - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami. - Ktoś, dzięki komu cieszysz się, że żyjesz, bo wiesz, że nie na marne to robisz? - mruknął.
Mój wzrok utkwił w jego oczach i jedyne czego pragnęłam, to poczuć smak jego ust przesiąkniętych alkoholem, musiałam się opanować i trzeźwo myśleć.
- Christian spełnił swoją funkcję pocieszyciela? - spojrzał na mnie pytająco.
- O czym Ty mówisz? - zapytałam.
- Za każdym razem jak do mnie przychodził to mówił o Tobie. Myślę, że mu się spodobałaś. - zakpił.
- Nie przyszłam tu rozmawiać o Christianie. - odwróciłam wzrok.
- A no tak, znudziłaś mu się, albo odwrotnie i teraz szukasz ramienia do wypłakania. - zaśmiał się po czym wstał.
Otworzyłam szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie wypłynęło z jego ust. Jak on mógł coś takiego powiedzieć? Widocznie zbyt słabo go jeszcze znam. Również wstałam i podeszłam do niego stając twarzą w twarz.
- Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego dupka jakim się okazałeś być. - wymierzyłam cios i spoliczkowałam go. 
Bez słowa opuściłam dom. Wyszłam z posiadłości i usiadłam na pobliskiej ławce, zalewając się łzami. Byłam roztrzęsiona. Jego słowa zadziałały na mnie jak nóż prosto w plecy lub serce, kto jak uważa. Spojrzałam na niebo, na którym widniały gwiazdy. Jedna świeciła jaśniej od drugiej, wyglądały jakby ze sobą konkurowały, ale żadna nie mogła równać się z księżycem. Kiedy byłam młodsza, zawsze oglądałam niebo nocą wspólnie z tatą. Twierdził, że to idealny lek na uspokojenie. Nie mylił się. 
Zaczynałam odczuwać lekki powiew wiatru, więc postanowiłam wrócić do domu w opłakanym stanie. 
Będąc w mieszkaniu nie zastałam jeszcze Any. Może o to lepiej. Nie będzie o nic wypytywać. Przebrałam się w koszulkę i szorty i położyłam się do łóżka szelnie okrywając kołdrą. Zaczęłam przemyślać wszystkie sprawy i doszłam do wniosku, że skoro Justin nie chce mieć już nic ze mną wspólnego, nic nie stoi na przeszkodzie, aby wrócić do Cambridge. To była wyjątkowo bolesna myśl, ale prawdziwa. Nic mnie tu już nie trzyma. Nie on. Nie chciałam się na nowo rozpłakać, musiałam przestać o nim myśleć. Już wybrał przyszłość. Przyszłość beze mnie. 
Dochodziła północ, a ja nie potrafiłam zasnąć. Natłok dzisiejszych wydarzeń był zbyt duży, aby odrzucić to w niepamięć. Stwierdziłam, że od jutra zacznę poszukiwania pracy. Muszę zacząć normować swoje życie. Nie minęło dużo czasu, a moje powieki stawały coraz cięższe. Był to wystarczający znak, że czas na sen...

za błędy przepraszam xx

Mianowicie chciałam tu przeprosić za dwa tygodnie nieobecności...
W zasadzie ten rozdział pojawia się jako rekompensata, myślę, że to docenicie.
Nie będę tu pisać, że jeśli będzie tyle i tyle komenatrzy, pojawi się nowy rozdział.
Po prostu uważam, że jeżeli ktoś docenia Twoją pracę, czujesz się dwa metry nad ziemią i to motywuje do dalszego pisania.
Wiem, że to opowiadanie czyta dwa lub trzy razy więcej osób niż komentuje i to jest przykre.
Pamiętaj, ja --> kilka godzin pisania rozdziału, ty --> jedna minuta pisania komentarza.



CZYTASZ-KOMENTUJESZ!
ASK




18 komentarzy:

  1. to jest cudowne na prawde *-* podziwiam Twój talent do pisania :) x

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega ! W sumie jak każdy <3
    Czekam na kolejny !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. zawsze jak czytam to płacze, na prawdę ;c
    czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW!!! CUDO!!!!!
    Czekam na next <3333

    OdpowiedzUsuń
  5. Ona musi zostac. Jeju oni musza byc razem plis! Nie rob tego! Oni musza byc ze soba! A CHRISTIAN NIECH NIE BEDZIE Z NIA! NIE !,-; -O.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie piszesz, czekam na następny rozdzial <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Z notki pod komentarzem zrozumiała tyle że jesteś urażona za mój poprzedni komentarz nie będe cie za niego przepraszać tylko wiedz że dla niektórych (nie mówie że dla mnie nie ) twoja wena jest złotem wiem jakie to trudne napisać rozdział bo sama też pisze bloga chociaż że go dopiero miesiąc temu zaczełam mam tylko kródki prolog i zaczęty 1 rozdział który jeszcze nie opublikowałam a co do tego terdziału jest fajniejszy od poprzedniego i mam nadzieje że następny też będzie tak dobry

    OdpowiedzUsuń
  8. To bardzo miłe że dla specjalnie dla nas napisałaś tak szybko kolejną część, która jest równie cudowna jak poprzednie :)
    Brawo, masz ogromny talent. A jak wszystko dalej będzie tak szło, kibicuję żebyś wydała w przyszłości książkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ona nie ma prawa wyjechać :c oni muszą być ze sobą :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Niezłe. Pisz dalej, czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebiście piszesz.Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  12. jeju !!! zaraz się rozpłacze! Ona tam nie może wrócić,a Justin ma się ogarnąć i żeby było jak dawniej, niech justin będzie dla niej taki czuły :'(((

    OdpowiedzUsuń
  13. To takie smutne.. No, ale i tak cholernie mi się podoba. Lece dalej :p.
    Jeju.. zakochałam się w tym blogu ♥
    /L

    OdpowiedzUsuń