Ze snu zbudziła mnie rozmowa, a raczej awantura. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy próbując poskładać wszystkie fakty, aby mieć logiczną całość. Podeszłam do okna skąd dochodziły odgłosy. Ujrzałam szatyna i Christiana. Nie chciałam być wścipska i im przerywać, więc uchyliłam ostrożnie okno i słuchałam.
- Jakim kurwa cudem?! - krzyknął Justin. - Skąd oni wiedzą, gdzie jesteśmy? - syknął.
- Mam napisane na czole wróżka, że mnie pytasz? Stary, ktoś was wsypał, albo Chanel musiała się komuś zwierzyć. - pokręcił głową.
- Oh. - westchnął. - Wiadomo, gdzie już są? - dodał.
- Ponoć dwie godziny temu przekroczyli granicę. To tylko kwestia czasu nim was znajdą. - podrapał się po głowie.
- Dobra, postępuj według planu. - przerwał. - O 4 widzimy się u Ciebie. Powiadom resztę. - rozkazał.
Co? Jack po nas idzie? Nie, to nie może się dziać naprawdę... Nie teraz! Zamknęłam okno, nałożyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Postanowiłam udawać, że o niczym nie wiem... Być może Justin sam mi powie? Albo i nie...
- Cześć. - szepnęłam siadając obok szatyna.
- Hej, wyspałaś się? - uniósł kąciki ust i złożył całusa na moim czole.
- W miarę. - skrzywiłam się. - Gdzie tu jest najbliższa poczta? - zapytałam. - Chciałabym wysłać list. - dodałam.
- Ja to zrobię za Ciebie. Tak będzie lepiej. - przetarł twarz dłońmi i spojrzał na mnie.
Wiedziałam dlaczego nie chciał puścić mnie samej, ale mógłby chociaż powiedzieć prawdę. Myślałam, że jednak powie.
Justin
Nie może teraz nigdzie wychodzić. Nie, dopóki nie jestem pewny, że ten sukinsyn jeszcze oddycha. Źle się czuję nie mówiąc jej prawdy, ale wiem, że robię to dla jej bezpieczeństwa. Znam ją i wiem, że nie pozwoliłaby mi samemu tego załatwić.
Naszą wtyczką jest Sam, na bieżąco informuje jakie plany ma Jack i kiedy zaatakuje. Dlatego musimy zrobić wszystko by nie doszło do ataku z jego strony. Aktualnie znajdują się 200 km od nas.
- Christian, za godzinę w ustalonym miejscu. - rozkazałem. - Wszyscy. - dodałem po czym się rozłączyłem.
- Gdzie wychodzisz? - odwróciłem się i ujrzałem Chan stojącą w progu z założonymi rękoma. Cholera.
- Nigdzie... Nie chciałem Ci mówić o imprezie niespodziance dla Ciebie. - skrzywiłem się lekko kłamiąc.
- Dlaczego mnie okłamujesz Justin? - spytała. Jej wyraz twarzy nagle zrobił się poważny.
- Nie rozumiem... - szepnąłem.
- Nie rób ze mnie idiotki! Wiem, że Jack jest w Californii i nas szuka! A ty chcesz zrobić z siebie bohatera czy bardziej trupa, co?! - krzyknęła, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
Nie potrafię jej tego wytłumaczyć. Chcę ją ochronić, sprawić aby była całkowicie bezpieczna.
- Chan, ja wrócę. Obiecuję. Pozwól mi tylko zabić tego szmaciarza. Chcę, żebyś mogła wrócić do Cambridge, bo widzę jak cierpisz! Serce mi pęka widząc Twój stan, co wieczór. - westchnąłem. - Kocham Cię. - podszedłem do niej i przytuliłem ją przekazując tyle miłości ile było możliwe.
Wpatrywałem się w nią nic nie mówiąc, a następnie wyszedłem zabierając ze sobą metalową walizkę.
Kiedy dojechałem na działkę, wszyscy już czekali na mnie i na rozkazy.
- Więc co robimy? - odezwał się Matt.
- Sam powiedział, że są w opuszczonej fabryce samochodów koło lasu.
- Wiem, gdzie to jest. - wyrwał się Christian.
- Świetnie, więc nas tam zaprowadzisz. - powiedziałem.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce ustaliliśmy plan ataku. Wyjąłem broń ze schowka, podzieliłem między chłopakami resztę amunicji i zmierzyliśmy w kierunku budynku. Trey został na zewnątrz i pilnował naszych tyłów. Kiedy wpadliśmy do środka nikogo nie było.
- Co jest do kur...
- Witam Panie Bieber. - odwróciłem się i zobaczyłem Jacka, a obok niego stała Chanel.
Jakim cudem do cholery?!
- Zaskoczony? - zaśmiał się przyciągając do siebie dziewczynę. - Spójrz, Twoja wtyczka już nie wetknie Ci żadnych informacji. - wskazał palcem na ciało bodajże Sam'a.
- Zapłacisz za to, a nawet więcej. - syknąłem. - Wypuść ją. - nakazałem.
Kiedy spojrzałem na Chanel, poczułem się winny temu całemu gównie, przez które przechodzi. Była związana, miała rozmazany makijaż, a łzy dalej wypełniały jej oczy.
- To sprawa między nami, więc wypuść ją do cholery! - krzyknąłem celując w niego bronią.
- Aa, nie ładnie tak Justin. - przerwał. - Na twoim miejscu odłożyłbym tę broń, jeśli jeszcze kiedyś chcesz ujrzeć swoją dziewczynę. - cmoknął w powietrzu celując bronią w Chanel.
Serce podeszło mi do gardła. Moja pieprzona przeszłość...
- To sprawa między nami. Gdybyś nie był fiutem to w cztery oczy byśmy to załatwili. Ale skoro potrzebujesz wsparcia... - przerwałem i parsknąłem śmiechem.
Widziałem pojawiające się żyłki na szyi Jacka, czułem, ze niedługo straci nad sobą kontrolę, a wtedy to wykorzystam. Nie musiałem długo czekać, bo niespełna kilka sekund później wymierzył pistolet we mnie i nacisnął spust.
- Uciekaj! - krzyknąłem do dziewczyny.
Padłem na ziemie, chwyciłem swoją broń i wycelowałem w mężczyznę, jednak ktoś wcześniej zrobił to za mnie. Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem Chanel trzymającą nieruchomo pistolet. Wyglądała tak jakby zobaczyła ducha, ale ujrzenie ducha w tym momencie do tego, co się wydarzyło to nic.
Chanel
Trzymałam broń w dłoni i nie mogłam się ruszyć. Jakbym zamarła, a wszystko dookoła mnie na chwilę znikło. Byłam tylko ja i ta broń. Rzuciłam pistolet i skuliłam się zalewając płaczem. Podbiegł do mnie Justin i mocno przytulił. Jedyne co pamiętam, to tylko Justina wynoszącego mnie z budynku i pogłos syren, prawdopodobnie policji.
Kiedy się obudziłam, chłopak siedział przy moim łóżku wpatrując się w telefon. Usiadłam i spojrzałam na brązowookiego, który od razu odłożył komórkę.
- Jak się czujesz? - zapytał chwytając moją dłoń i czuje gładząc knykcie.
- W porządku. - mruknęłam zabierając dłoń.
Do mojej głowy uderzyły wszystkie wspomnienia z tamtego zdarzenia. Ile bym dała aby zniknęły... Przetaczałam wszystkie informacje i jedyne, czego byłam pewna to zabójstwo Jack'a.
- Czy Jack... - przerwałam czując narastającą gulę w gardle.
- Prawdopodobnie nie żyje.Twój strzał... Został wymierzony prosto w klatkę piersiową. - wyjaśnił.
Zabiłam człowieka. Nie mogąc w to uwierzyć przyłożyłam dłoń do ust, a w myślach ciągle słyszałam słowa "Zabiłaś go". To było nie do zniesienia.
- Chcę zostać sama. - wyszlochałam na co chłopak tylko skinął głową i opuścił pokój.
Do mojej głowy coraz częściej uderzała myśl, aby dać sobie i Justinowi czas. Kocham go, ale to wszystko mnie przerasta. Potrzebuję przerwy. Leżałam tak około dwóch godzin. Nie miałam ochoty nawet na jedzenie. Czułam się okropnie. Ten czas, który spędziłam w samotności dał mi odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Zeszłam na dół i zobaczyłam chłopaka siedzącego w salonie. Powoli do niego podeszłam i usiadłam naprzeciwko. To będzie trudna rozmowa.
- Justin? - szepnęłam.
Chłopak spojrzał na mnie swoimi uroczymi oczami, które tak bardzo kochałam.
- Musimy porozmawiać. - splotłam palce.
- Możesz już wrócić do Cambridge. - szepnął i wstał.
Co? O czym on mówi?
- O czym Ty mówisz? - spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Nie ma Jack'a. Jego gang się rozpadł, wszyscy pouciekali, możesz wrócić. - powiedział.
I jak ja mam mu teraz powiedzieć o mojej decyzji?
- Zdaje się, że chciałaś mi o czymś powiedzieć. - uniósł głowę spoglądając na mnie.
- Tak... Chciałam porozmawiać o nas. - szepnęłam.
Chłopak otworzył szeroko oczy, a w nich można było dostrzec tylko pustkę i nicość.
- Proszę Cię, nie mów tego... - przerwał mi siadając spowrotem. - Nie mów, że mnie zostawiasz. - spojrzał na mnie, a ja czułam, że pękam.
- Justin... - zaczęłam. - To mnie przerosło. Potrzebuję czasu. - dodałam.
- Mówisz jak wszystkie inne! A tymczasem nie wrócisz! - krzyknął, a po jego policzkach spływały łzy.
On naprawdę płacze.
- Przestań tak mówić, proszę. - uspokajałam go. - Kocham Cię jak nigdy nikogo. Jesteś dla mnie wszystkim i zawsze wszystkim będziesz. Nie umiem żyć tak jak Ty. Zabiłam człowieka, nie potrafię tego po prostu wyrzucić z pamięci. To nie jest takie proste. - szlochałam. - Uważam, że oboje potrzebujemy przerwy. - powiedziałam dławiąc się łzami.
- Zostaniesz tu? - szepnął spoglądając na mnie.
- Nie odpoczniemy od siebie jeśli będziemy razem mieszkać. - spuściłam wzrok.
- W takim razie mam się wynieść? - zapytał poważnym tonem.
- Nie... Jeżeli Anastasia nie będzie miała nic przeciwko, to u niej trochę pomieszkam. - wyjaśniłam.
Chłopak nie wykazał żadnych emocji, odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Tak będzie dla nas lepiej.
Po spakowaniu rzeczy, zadzwoniłam do Anastasii informując ją o całej sprawie. Przez telefon dało się wyczuć jej współczucie i chęć pomocy. Następnie zadzwoniłam po taksówkę, która nie całe 30 minut później czekała pod posiadłością. Spojrzałam na mieszkanie i pożegnałam się z Chack'iem. Czując, że szatyn jest na tarasie, podążyłam jego krokami z zamiarem pożegnania się.
- Jadę już. - szepnęłam podchodząc do niego.
Z jego strony nie było żadnej reakcji, nie wykazywał również żadnych emocji. Kompletnie nic. Złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku i odsunęłam się z zamiarem wyjścia. Chłopak jednak przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje wargi. Włożyłam w ten pocałunek mnóstwo uczuć.
- Nie zostawiaj mnie. - szepnął przerywając pocałunek.
- Muszę. To dla naszego dobra. - dodałam i odeszłam chwytając walizkę.
Czułam spływające łzy i nawet nie próbowałam ich powstrzymać, wiedziałam, że to i tak nic by nie dało. Wsiadłam do taksówki, podałam kierowcy adres i ostatni raz spojrzałam na budynek. Następnie odjechałam.
Jesteś dla mnie wszystkim i zawsze wszystkim będziesz...
za błędy przepraszam xx
wypełnij ankietę po prawej stronie bloga--->
SPORO KOMENTARZY-KOLEJNY ROZDZIAŁ
CZYTASZ-KOMENTUJESZ!
Cudo :)
OdpowiedzUsuńjeju, nareszcie, to wspaniałe *-* czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać kolejnej części, codziennie wchodziłam i odwiedzałam bloga. Oczywiście nie zawiodłam się, rozdział jest super, brawo!
OdpowiedzUsuńO, nie zostawiaj nas więcej na tak długo, to czekanie jest okropne :*
Fajnie :) duzo akcji /malinowaJudi
OdpowiedzUsuńWOW!!!
OdpowiedzUsuńCUDO!!! Normalnie BOSKI rozdział <333
Czekam z niecierpliwością na next <333
Pozdrawiam <33
Piękne ❤❤ Już miałam łzy w oczach 😭😭
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie! ;-; niech ona szybko do niego wroci! Oni musxa byc razem! -o.
OdpowiedzUsuńboskie oopwiadanie <3 kochaaam !!
OdpowiedzUsuńzapraszam tez do mnie http://new-life-for-us-baby.blogspot.ie/
hgfw xdd
OdpowiedzUsuńWszyscy ci piszą cudo i takie tam ale odemnie dostajesztylko okeye to co napisałaś może i wyraża dużo uczuć ale ja się czułam jak bym czytała streszczenie kilku rozdziałów w jednym mam nadzieje że cie nie uraziłam moją czerością czekam na nexta życze weny i mam nadzieje że w kolejnym rozdziale będzie to mniej wyglądało na streszczenie a bardziej na opowiadania w którym jest troche więcej akcji
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie! Nie mam pytań no :D Bardzo mi się podoba i lece czytać dalsze aby wreszcie być na bieżąco. Pozdrawiam! <3
OdpowiedzUsuń/L